nieco mówić o zmarłym. Opowiadano sobie tedy wszystko, co wiedziano, czy też co tylko mniemano wiedzieć, o ostatnich latach życia lorda Linnaeusa. Zwyczajnie, przypuszczenia i legendy. Stosownie do tych opowiadań, bez wątpienia nader wątpliwych, ku końcowi swego życia lord Clancharlie, który coraz bardziej zasklepiał się w republikanizmie, miał posunąć się do poślubienia, jakaż dziwna upartość wygnania, córki królobójcy, niejakiej Anny Bradshaw (wymieniano wyraźnie imię), która także podobno już umarła, ale, jak zapewniano, wydając na świat dziecię, i to nawet chłopca, który, jeżeliby te wszystkie szczegóły miały być prawdziwe, okazałby się jedynym prawym synem i zarazem spadkobiercą lorda Linnaeusa Clancharlie. Plotki te, bardzo podejrzanej treści, wydawały się zresztą raczej pogłoskami, niż wieścią o czemś pewnem. To, co się działo w Szwajcarji, takie było naonczas dla Anglji dalekie, jakby dla obecnej Anglji to, co się dzisiaj w Chinach dzieje. Według tych wieści, lord Clancharlie miałby pięćdziesiąt dziewięć lat, żeniąc się, sześćdziesiąt przy urodzeniu syna; umarłby zaś zaraz niedługo potem, pozostawiając to dziecko sierotą po obojgu rodzicach. Mogło to być w rzeczywistości; wyglądało jednak dość nieprawdopodobnie. Dodawano do tego, że dziecię było ładne, jak aniołek, co wyczytać można w lada klechdzie. Aby położyć koniec tym wszystkim, widocznie nie mającym zasady, pogłoskom, dnia pewnego ogłoszono lorda Dawida Dirry-Moir stanowczo jedynym, w braku potomstwa prawego, spadkobiercą lorda Linnaeusa Clancharlie, nieprawego jego ojca, w drodze łaski królewskiej, a to po sprawdzeniu i dowiedzeniu braku wszelkich innych zstępnych i pokrewnych pomienionego lorda, na co stosowny przywilej, opatrzony królewską pieczęcią z izby lordów, został wydany. Przywilejem tym król przekazywał lordowi Dawidowi Dirry-Moir wszystkie tytuły, prawa i prerogatywy zmarłego w Szwajcarji lorda i para, stawiając na to jeden tylko warunek, to jest, ażeby lord Dawid poślubił, jak tylko dojdzie do stosownego wieku, pewną panienkę, w owym czasie dzieckiem jeszcze zaledwie kilkomiesięcznem będącą, którą król, niezbyt dobrze wiedziano dlaczego, w kolebce jeszcze zrobił księżniczką.
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/226
Ta strona została przepisana.