Lubił wymowę, a raczej wytworną paplaninę. Wielce też cenił owe sławne naonczas, a nieco napuszyste pogrzebowe mowy Bossueta.
Po matce już i tak miał z czego żyć. Posiadał bowiem około dziesięciu tysięcy funtów szterlingów, to jest prawie dwakroć pięćdziesiąt tysięcy franków dochodu. Dawał sobie w tem radę, ratując się długami. Niezrównany był w przepychu, modnem szaleństwie i wynajdywaniu coraz nowych zbytków. Jak tylko spostrzegł, że go naśladowano, natychmiast zmieniał swoje upodobania. Nakoniec nosił buty z miękkiej krowiej skóry z ostrogami. Miał kapelusze, jakich nikt nie miał, koronki, o jakich nikt nie słyszał, i wyłogi jedyne na świecie.
Około roku 1705, jakkolwiek lady Jozyana miała już wtedy lat dwadzieścia trzy skończonych, lord zaś Dawid czterdzieści cztery, małżeństwo pomiędzy nimi jeszcze nie przyszło do skutku, a to z najprostszych przyczyn w świecie. Czy się nienawidzili? Nie, bynajmniej. Tylko że to, co wiesz, że ci nie ucieknie, nie kusi cię bardzo do pośpiechu. Jozyana poprostu pragnęła pozostać wolną, Dawid zaś zostać młodym. Związać się najpóźniej, jakby tylko było można, wydawało mu się przedłużeniem młodości. Nie brakło w tych dwornych czasach zapóźnionych młodzieńców; siwiało się bawidamkiem; peruka była wspólnikiem, później puder był pomocą. Mając pięćdziesiąt pięć lat, lord Karol Gerrard, baron Gerrard z Gerrardów z Bromley, napełniał Londyn swojemi konkietami. Ładna i młoda księżna Buckingham, hrabina Coventry szalała z miłości z siedemdziesięcio siedmio letnim pięknym Tomaszem Bellasye, wicehrabią Falcomberg. Przytaczano sławne wiersze Kornela siedemdziesięcioletniego do dwudziestoletniej kobiety: „Marquise, si mon visage...“ Kobiety miały także powodzenie w jesieni swojego życia, świadkiem Ninon i Marion. Takie były modele.