Jozyana i Dawid zostawali z sobą w stosunku zalotności, z pewnym właściwym odcieniem. Nie kochali się, ale się sobie podobali. Wystarczało im wiedzieć, że do siebie należeć mają. Poco się spieszyć z ostatecznem zakończeniem tego wszystkiego? Ówczesne utwory wyobraźni ogromnie zachęcały kochanków i narzeczonych do podobnego zatrzymania się w miejscu; co nawet bardzo było w modzie. Do tego Jozyana, wiedząc o swojem nieprawem pochodzeniu, czuła się przecież księżniczką i nazbyt sobie cenić to umiała, aby jej spieszno było przyjąć jakiebądź zobowiązanie. Zresztą nie miała nic przeciw lordowi Dawidowi. Lord Dawid zdawał jej się przystojny, ale to w układ nie wchodziło. Znajdowała go także ze wszech miar wytwornym.
Wytworność to wszystko. Nawet Caliban, gdyby go sobie wytwornym wyobrazić, pozostawiłby daleko poza sobą Arjela, jeśliby ten był biedakiem. Lord Dawid był piękny, — tem lepiej; ale piękności brak często wyrazu, otóż lord Dawid nie miał nawet tej ułomności. Zakładał się, boksował, zadłużał; Jozyana bardzo się zajmowała sławą jego koni, jego psów, jego przegranych w karty, jego miłosnych powodzeń. Ze swej strony zaś lord Dawid ulegał urokowi księżniczki Jozyany, dziewicy bez plamy, ale też i bez zbytecznej drażliwości sumienia, dumnej, nieprzystępnej i śmiałej. Pisywał do niej sonety, które niekiedy czytywała. W sonetach tych twierdził zwykle, że posiadać ją byłoby to wynieść się aż ponad gwiazdy, co mu nie przeszkadzało wszakże odkładać to wyniesienie zawsze do przyszłego roku. Dworował w przedpokoju serca swojej narzeczonej, nie przestępując jego progu, i to im obojgu wielce dogadzało. Tymczasem u dworu mocno uwielbiano wysoki smak podobnego odwlekania.
Lady Jozyana mawiała: — Co za nieznośna rzecz, być zmuszoną wyjść za lorda Dawida, kiedybym sto razy wolała się w nim zakochać.
Jozyana była cała ciałem. Nic nad to nie było wspanialszego. Wzrost miała wysoki, nawet za wysoki. Włosy jej posiadały odcień, któryby nazwać można płowo-płomiennym. Była dobrej tuszy, świeża, silnej budowy, biała i różowa, do tego nadzwyczaj śmiała i dowcipna,
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/230
Ta strona została przepisana.