Spojrzenie miała może nazbyt wyraziste. Nie można jej było wytknąć ani jednego kochanka, ale też i nie grzeszyła niewinnością. Oszańcowywała się naokoło pychą. Zwyczajni ludzie? — Cóż znowu! Zaledwie bożek byłby jej godnym — albo też potwór. Jeżeliby cnota polegała na niedostępności, to w takim razie Jozyana była istnym jej ideałem, pozbawionym wszakże wszelkiej czystości. Nie miała przygód miłosnych, jedynie przez pychę; ale nie gniewałaby się, gdyby ją o to posądzano; byleby tylko były wyjątkowe, a zwłaszcza odpowiadały stanowisku osoby takiej, jak ona. Mało przywiązywała wagi do swojej dobrej sławy, a zato wiele dbała o rozgłos. Wydawać się łatwą do zdobycia, a być nie do zdobycia, to dopiero prawdziwe arcydzieło. Jozyana czuła w sobie tyleż majestatu, co i zmysłowości. Była to piękność zdobywcza; raczej zagarniała, aniżeli czarowała. Po sercach stąpała. Była zupełnie ziemska. Zarównoby się zdziwiła, gdyby jej kto w jej piersi duszę ukazał, jak i gdyby jej u ramion skrzydła wytknięto. Lubiła rozprawiać o filozofji Lockego. Zresztą była uprzejma. Podejrzewano, że umiała po arabsku.
Być ciałem i być kobietą, to dwie rzeczy różne. Jozyana nie posiadała bynajmniej tej kobiecej strony słabej, która bywa naprzykład litością a tak łatwo przechodzi w miłość. Ale nie dlatego, żeby miała być nieczułą. Staroświeckie porównanie ciała kobiecego z marmurem najzupełniej jest nietrafne. Piękność ciała właśnie na tem polega, żeby nie być marmurem; rzeczą jej jest: zdradzać serca tętno, drżeć, rumienić się, krwią napływać, mieć jędrność bez twardości; być białą, nie będąc zimną; miewać swoje dreszcze i swoje niemoce; słowem, być życiem, podczas kiedy marmur jest śmiercią. Ciało, u pewnego stopnia piękności, posiada niemal prawo do obnażenia; samo z siebie na rzuca się ono olśnieniem, niby zasłoną; ktoby był Jozyanę ujrzał nagą, kształty jej nieinaczejby mu się uwidomiły, jak tylko poprzez mgłę świetlaną. W stanie takim radaby się była ukazała satyrowi lub rzezańcowi. Miała w sobie coś z dumnej rozpusty mitologicznej. Zrobić komuś zna gości swej katuszę, przywieść do rozpaczy żądze jakiego Tantala, byłoby ją do najwyższego stopnia ubawiło. Jo-
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/233
Ta strona została przepisana.