wisz stworzył ją Nereidą, król księżniczką. Stąd podwójna promienistość, tworząca blask dziwny tej przedziwnej istoty. Podziwiając ją, czułeś, że się stajesz bałwochwalcą i służalcem. Początek jej dała plama urodzenia i odmęty oceanu. Zdawała się wyszłą z piany morskiej. Przeznaczenie rzuciło ją na powierzchnię wody, ale w wielki wir królewskiego świata. Miała w sobie coś z fali, coś z trafu ślepego, coś z pańskości i burzy. Była światła, nawet uczona. Nigdy żadna namiętność przystępu do niej nie znalazła, a każda została przez nią zgłębiona. Posiadała wstręt do urzeczywistnień, ale i pociąg do nich także. Gdyby sobie była sztylet pchnęła w piersi, to tylko tak, jak Lukrecja, po wszystkiem. Wszelkiego rodzaju zepsucia, wprawdzie tylko w stanie przywidzenia, znajdowały miejsce w tej dziewicy. Była to możliwa A starta w osobie rzeczywistej Djany. Była ona, z całem zuchwalstwem świetnego swego rodu, wyzywającą jednocześnie i nieprzystępną. Z tem wszystkiem mogła także uznać za zabawne urządzenie samej sobie upadku na drodze cnoty. Siedzibę miała w świetlistym obłoku chwały, skąd kusiło ją niekiedy zstąpić, a może i ciekawość brała runąć nagle, Coprawda, była nieco za ciężka na ten swój obłok powietrzny. Upadek m a swoje powaby. Swoboda życia pańskiego sama już z siebie upoważnia do próby w tym względzie, i wysokiego rodu osoba bawić się tam może bezkarnie, gdzieby mieszczka bez ratunku przepadła. Jozyana urodzeniem swojem, pięknością, usposobieniem, światłością rozumu była niemal królową. Czas jakiś zachwycona się czuła Ludwikiem de Boufflers, który był zdolny w dwóch palcach skruszyć podkowę. Odżałować nie mogła, że Herkulesa nie było już na świecie. Życie jej upływać się zdawało w dziwnem oczekiwaniu jakiegoś nieporównanego i zmysłowego ideału.
Moralnie rzeczy biorąc, Jozyana nasuwała sobą myśl, zamkniętą w owym wierszu listu do Pizonów: Desinit in piscem.
Brzydka ryba zakończa dziewicę urodną.
Była to szlachetna pierś, świetne łono, miarowo falujące tętnami królewskiego serca, spojrzenie żywe i jasne, postać, przedstawiająca za rysy czyste i wyniosłe; wszakże
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/234
Ta strona została przepisana.