Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/258

Ta strona została przepisana.

może mieć najbardziej zajmującego. Posiadał, na wzór termita, umiejętność wygryzania sobie przejść wiodących od dołu ku górze. I tak to, dopomagając sobie wpływem imienia Jakóba II, jego wspomnieniami, wiernością temu królowi, słowem czułościami wszelkiego rodzaju, dowiercił się wreszcie aż do księżniczki Jozyany. Jozyana upodobała sobie tego człowieka, który przy ubóstwie posiadał dowcip. Są to dwie rzeczy, działające na serce światowej kobiety. Przedstawiła go lordowi Dirry-Moir, dała mu u siebie przytułek, przyjęła go za domownika, stała się dla niego dobrą, nawet do tego stopnia, że niekiedy do niego przemawiała. Barkilphedrowi nie doskwierał już głód ni zimno. Jozyana mu mówiłaby. Była to moda u wielkich dam ówczesnych tykać literatów, którzy znowu nic nie mieli przeciw temu. Margrabina de Mailly przyjmowała raz, leżąc w łóżku, poetę Roy, którego oglądała po raz pierwszy w życiu, i mówiła mu: „A, to ty napisałeś „l’Année galante“? Jak się masz?“ Nieco później literaci zaczęli oddawać owo tykanie. Przyszedł nareszcie dzień, w którym Fabre d’Eglantine ośmielił się powiedzieć do księżnej Rohan: „Wszak ty pochodzisz z Chabotów?
Dla Balkilphedra być tykanym stanowiło już niemałe powodzenie. Nie posiadał się z radości. Właśnie pragnął podobnej poufałości z góry ku dołowi.
— Lady Jozyana mówi do mnie: ty! — powtarzał sobie, zacierając ręce.
Skorzystał ile mógł z tego stosunku, żeby się jakoś umocnić na nogach. Stał się coraz więcej domowym, nie zawadzającym nikomu, niemal niedostrzeżonym; księżniczka mogła sobie była wdziewać nawet koszulę w jego obecności. Wszystko to jednak niewiele przedstawiało pewności. Barkilphedro pragnął stanowiska. Księżniczka — to zaledwie na połowie drogi. Wszelkie podziemne przejście, któreby nie prowadziło wprost do zaufania królowej, było tu całkiem chybioną robotą.
Raz Barkilphedro rzekł do Jozyany:
— Łaskawa pani, od ciebie tylko zależy postawić mię na szczycie szczęścia.
— Czegóż więc pragniesz? — spytała Jozyana.
— Urzędu.