Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/263

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Barkilphedro się wygryza.

A przedewszystkiem, nic w świecie pilniejszego, jak stać się niewdzięcznym.
Barkilphedro sobie tego nie odmówił.
Odebrawszy tyle dobrodziejstw od Jozyany, nosił się tylko z myślą, żeby się za nie pomścić.
Dodajmy do tego, że Jozyana była piękna, wyniosłej postawy, młoda, bogata, można, świetnego rodu; Barkilphedro zaś był brzydki, mały wzrostem, stary, biedny, bezsilny, nieznany. Trzeba się było i za to wszystko zemścić. Jeśliś jest cały zrobiony z ciemności, to czyż ci podobna przebaczyć tyle promieni?
Barhilphedro był Irlandczykiem, który się zaparł Irlandji; zły to gatunek.
Barhilpkedro posiadał tylko jedną rzecz na swoją korzyść, oto miał brzuch bardzo duży.
Potężny brzuch uchodzi za oznakę dobroci. Cóż, kiedy brzuch ten u człowieka tego był tylko jedną hipokryzją więcej. Bo trzeba wiedzieć, że Barkilphedro był nielada złośliwcem.
Ile mógł mieć lat Barkilphedro? Któż tam zgadnie?! Wyglądał na starego, wnosząc ze zmarszczek i siwiejących włosów, był zaś młody żywością umysłu. Był jednocześnie lekki i ociężały, niby pół hipopotam, pół małpa. Czy był rojalistą? Zapewne. Czy republikaninem? Któż tam wie? Czy katolikiem? Być może. Czy protestantem? Bez wątpienia. Prawdopodobnie też trzymał ze Stuartami, ale oczywiście był za domem Brunświckim. Być Za o tyle tylko jest siłą, o ile się jednocześnie jest i Przeciw. Właśnie ową mądrość urzeczywistniał Barkilphedro.
Urząd odtykacza morskich butelek nie tak znowu wart był śmiechu, jak to się starał przedstawić Barkilphedro. Uchodzące przez czas długi za zbyteczne wymagania domagania się niejakiego Garcii Ferrandeza w jego Przewodniku Mórz przeciw łupieży wyrzucanych na brzegi przedmiotów, jak również ograbianiu rozbitych statków przez ludności nadmorskie, zwróciły wreszcie w Anglji uwagę i zjednały rozbitkom owo postępowe rozporządze-