kiem urzędu Jetson podpisywali protokół otwarcia. Ponieważ jednak przysięgli ci milczeć byli zmuszeni, wypływał stąd dla Barkilphedra pewien rodzaj dowolnej swobody; od niego bowiem zależało w pewnej mierze, albo zataić jakie zdarzenie, albo z niego zrobić użytek.
Kruche te przesyłki zdaleka nie tak znowu rzadkie i mało znaczące bywały, jak to Barkilphedro usiłował przedstawić Jozyanie. Raz dostawały się do lądu dość szybko, innemi razy podróżowały lata całe. Zależało to od stosownych wiatrów i prądów. Ów obyczaj rzucania, na powierzchnię wody zatkanych butelek nieco już dziś wyszedł z użycia podobnie jak i ex-vota; ale w tych czasach pełnych wiary mający śmierć przed oczyma chętnie utrwalali tym sposobem ostatnią swoją myśl ku Bogu i ludziom, i niekiedy przesyłki te morskie tłumnie przybywały do admiralicji. Pergamin, przechowywany w zamku Audlyene i opatrzony przypisami przez hrabiego Suffolk, wielkiego podskarbiego Anglji za panowania Jakóba I, oznajmia, że w jednym tylko roku 1615 przybyło i zaciągniętych zostało w księgi lorda admirała pięćdziesiąt dwie flaszki, tykwy i butelki wszelkiego rodzaju, zawierających wiadomości o okrętach zagrożonych zgubą.
Urzędy dworskie są jak kropla oliwy, coraz bardziej się rozprzestrzeniają. W ten sposób odźwierny stał się kanclerzem a koniuszy konstablem. Urzędnik, spełniający obowiązki tak przez Barkilphedra pożądane, był zwykle człowiekiem zaufania. Tak sobie przynajmniej życzyła Elżbieta. U dworu zaufanie prowadzi najczęściej do intrygi, od intrygi zaś prosta droga do porośnięcia w pierze. Koniec końcem, urzędnik podobny dochrapał się już był w owe czasy niejakiego stanowiska. Był piśmienny i, jako taki, szedł tuż po dwóch pomocnikach wielkiego Jałmużnika. Miewał o każdej porze wstęp do pałacu, ale coprawda raczej tylnem i drzwiami, co nazywano humilis introitus — jakkolwiek zarazem aż do samej sypialni. Gdyż przyjęte było, że miał, nie zwłócząc chwili, o jakiejkolwiek godzinie dnia czy nocy, ile razy tylko rzecz większej była wagi, zawiadomić własną królewską osobę o tych swoich odkryciach, często nie żartem wcale ciekawych. Bywały to ostatnie rozporządzenia zrozpa-
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/265
Ta strona została przepisana.