czonych, pożegnania, przesyłane ojczyźnie, wykrycia przeniewierstw dowódcy statku lub innych jakich zbrodni morskich, zapisy na rzecz skarbu i t. p. Urzędnik ten miał także obowiązek utrzymywać stały stosunek wydziału swego z dworem, oraz co pewien czas przedstawiać sprawozdanie samemu królowi z przebiegu otwierania tych wszystkich tajemniczych butelek. Była to niby tajna kancelarja Oceanu.
Elżbieta, lubiąca, jak wiadomo, mówić po łacinie, pytała zwykle Tamfelda de Coley z Berkshire, urzędnika Jetson za jej czasu, ile razy jej przynosił który z tych morskich dokumentów: „Quid mihi scribit Neptunus?“ Cóż mi tam Neptun pisze takiego?
Dziura tedy była już wygryziona. Termit dokazał wreszcie swego. Barkilphedro zbliżył się zwolna ku królowej.
Było to wszystko, czego sobie życzył.
Czy dla zrobienia losu?
Nie.
Czy dla zaszkodzenia drugim?
Większe to od tam tego szczęście.
Szkodzić to w rozkoszy brodzić.
Nosić w sobie żądzę szkodzenia, niewyraźną ale nieubłaganą, i nigdy tego nie spuszczać z uwagi; usposobienie podobne nie każdemu jest dane. Otóż Barkilphedro posiadał tę niezłomność woli.
Dar zacinania się, jaki posiada szczęka buldoga, posiadała właśnie myśl tego człowieka.
Czuć się nieubłaganym budziło w jego duszy ponure zadowolenie. Byle miał zdobycz jaką pod zębem, albo przynajmniej w duszy pewność szkodzenia, nic mu już nie brakło do szczęścia,
Rad szczękał zębami, w nadziei dreszczów kogoś drugiego. Być złym, to także zamożność. Niejeden, o którym sądzą, że jest biedny, i który jest takim w istocie, całe swoje bogactwo w złości ma, i nawet takiem je woli. Wszystko polega na ilości doświadczonego zadowolenia. Wypłatać krwawego figla, ale co się nazywa dobrego, to więcej, niż mieć pieniądze. Krwawym on jest dla tego, komu został zrobiony, ale dobrym dla tego,
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/266
Ta strona została przepisana.