kto go zrobił. Katesby, współpracownik Guy Fawkera w papistowskim spisku prochów, mówił: „Widzieć jak parlament wyciąga wszystkie cztery kopyta w powietrze, nie oddałbym tego za miljon funtów szterlingów“.
Cóż tedy to za jeden był ów Barkolphedro? To, co może być najlichszego, ale zarazem i najstraszliwszego: zawistnik.
Zawiść jest to coś, co na dworze zawsze znajdzie pomieszczenie.
Na dworze roi się od impertynentów, od bezczynnych od bogatych leni głodnych plotek, od szukających igły w wiązce siana, od psotników, od wykpionych kpiarzy i od dowcipnych głupców, którzy potrzebują rozmowy z zazdrosnymi.
Cóż to za rzecz orzeźwiająca usłyszeć co złego o drugich!
Zawiść to gotowy materjał na podpatrywacza.
Jest niemało powinowactwa pomiędzy tą wrodzoną namiętnością, którą jest zawiść, a tą czynnością społeczną, którą jest podpatrywanie. Podpatrywacz poluje na cudzą korzyść, podobnie jak pies; zawistnik poluje na swój własny rachunek na podobieństwo kota.
Dzikie samolubstwo, oto cała istota zawistnika.
Barkilphedro miał jeszcze kilka innych przymiotów: był wstrzemięźliwy w słowie, dobry do tajemnicy, cały skupiony w sobie. Zachowywał wszystko wewnątrz siebie i sam się trawił swoją nienawiścią. Ogromna podłość kojarzy się zawsze z ogromną próżnością. Lubiony był przez tych, których zabawiał, nienawidzony zaś przez innych. Jednocześnie jednak czuł, że jest w pogardzie u tych, którzy go nienawidzą, i w pogardzie także u tych, którzy go lubią. Wszelako się powstrzymywał. Wszystkie te urazy wrzały bezdźwięcznie w głębiach niechętnej jego rezygnacji. Bywał oburzony, właśnie jak gdyby hultaje mieli prawo do podobnego uczucia. W milczeniu był pastwą furji. Wszystko przełknąć, w tem celował. Miewał głuche wewnętrzne gniewy, miewał przystępy podziemnej wściekłości, słowem wybuchy zarzewia przyduszane i poczerniałe, których nikt ani dostrzegał; był to gwałtownik, połykający nawet dymy własnych płomieni.
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/267
Ta strona została przepisana.