Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/271

Ta strona została przepisana.

dzieliśmy to poprzednio, że ten człowiek szeptał w troje uszu jednocześnie. To jest o jedno nawet więcej, niż Dangeau, sławny powiernik Ludwika XIV i jego bratowej, Henrjetty.
Barkilphedro był tak uśmiechnięty, taki zgodny, tak niezdolny ująć się za kimkolwiek, tak w duszy mało przejęty poświęceniem, taki zresztą szpetny i złośliwy, że nic w tem dziwnego, iż się wkrótce obejść już bez niego nie umiano. Raz spróbowawszy pochlebstw Barkilphedra, Anna ani już znać chciała innego pochlebcy. Chwalił ją, jak chwalono Ludwika Wielkiego, przypinając łatkę komuś innemu. Trzymał się tu niejako zasad pani de Montchevreuil, która miała zwyczaj mawiać: „Ponieważ król jest nieukiem, trzeba drwić z uczonych“.
Do ukąszenia dodawać niekiedy jadu jest już w takim razie szczytem sztuki. Neron lubi patrzeć jak pracuje Locustes.
Pałace królewskie są łatwe do przejrzenia; te polipy mają wewnętrzną drogę szybko odgadniętą, przeszukaną a w potrzebie opróżnioną przez tego gryzonia, którego się zwie dworzaninem. By wejść, wystarczy pretekst. Pretekstem tym był dla Barkilphedra jego urząd. Barkilphedro z samego już urzędu swojego stał się niebawem i u królowej tem, czem był dotąd u księżniczki Jozyany, to jest niezbędnem domowem zwierzęciem. Słówko, na które się był zdobył dnia pewnego, odrazu go dobrze postawiło na dworze. Wiedział już, co myśleć o dobroci królowej. Królowa wielce lubiła swego koniuszego, lorda Williama Cavendish, księcia Devonshiru, który był jednak mocno ograniczony. Lord ten, posiadający wszystkie stopnie naukowe oksfordzkie, a nie umiejący nawet ortografji, pewnego poranku popełnił wreszcie jedno z największych głupstw swego życia, to jest wziął i umarł. Rzeczywiście, cóż nad to nierozsądniejszego? Dopieroż wtedy ludzie mówią o tobie bez ogródek! Tak też i królowa, w szczerym skądinąd żalu, rzekła wreszcie, wzdychając (a działo się wobec Barkilphedra):
— Co za szkoda, że cnót tyle tak słaba obsługiwała głowa!