Wszystko jedno. Ogryzłeś tę kość, tak czy nie? Miałeś także swoją część budy. A więc podziękuj. Podziękuj na zawsze. Uwielbiaj swoich panów. Skończone klękania.
W dobrodziejstwie mieści się domyślna niższość przyjęta przez ciebie. Żądają, żebyś cię czuł biednym nędzarzem i żebyś czuł, że oni są bogami. Twoje umniejszenie ich powiększa. Twoje pochylenie ich prostuje. W dźwięku ich głosu łagodna nuta bezczelności. Zdarzenia w ich rodzinie, śluby, chrzciny, samica w ciąży, dzieci, które się rodzi, to cię obchodzi. Przychodzi im na świat wilcze szczenię, dobrze, ułożysz sonet. Jesteś poetą, by się płaszczyć. Czyż to nie dosyć, żeby się gwiazdy oberwały! Jeszcze trochę, a kazaliby ci zużywać swoje stare buty!
„Cóż to tu masz u siebie moja droga? Jakżeż on brzydki? Cóż to jest ten człowiek?“ „Nie wiem nawet, to jakiś gryzipiórek, którego żywię.“ — Tak rozmawiają te gęsi! Nie zniżając nawet głosu. Słyszysz i mechanicznie jesteś nadal grzeczny.
Zresztą, jeżeli jesteś chory, twoi panowie przysyłają ci lekarza. Nie swojego. Przy okazji dowiadują się. Nie będąc tego samego rodzaju co ty, ponieważ niedosięgalność jest po ich stronie, są uprzejmi. Zamknięcie się w sobie czyni ich przystępnymi. Wiedzą, że równość jest niemożliwa. Pogarda ich dochodzi do tego, że są grzeczni. Przy stole lekko kiwają ci głową. Czasami znają pisownię twojego nazwiska. Nie dają ci uczuć, że są twoimi protektorami w inny sposób, jak tylko stąpając naiwnie po wszystkiem, co masz wrażliwego i delikatnego. Traktują cię z dobrocią.
Czy to niedość okropne?
Oczywiście było rzeczą pilną ukarać Jozyanę. Trzeba ją było nauczyć z kim ma do czynienia! A, panowie bogacze, ponieważ nie możecie wszystkiego zjeść, ponieważ przepych skończyłby się na niestrawności, wziąwszy pod uwagę małość waszych żołądków, równych właściwie naszym, ponieważ lepiej rozdać resztki, którebyście stracili, ustanawiacie to żarcie rzucone wspaniałomyślnie biednym! A, dajecie nam chleb, dajecie nam przytułek, dajecie nam ubranie, dajecie nam urząd i doprowadzacie
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/281
Ta strona została przepisana.