Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/285

Ta strona została przepisana.

na sprężynie, mieć w sobie Lewiatana, to dla karła tortura i rozkosz.
To też nicby nie zmusiło Barkilphedra do porzucenia swojego zamiaru. Czekał na swoją godzinę. Czy przyjdzie? Wszystko jedno! Czekał na nią! Gdy się jest bardzo złym, ambicja się do tego miesza. Robić dziury i podkopywać dworską osobistość, wyższą od nas, podminować na własne ryzyko, narażając się na niebezpieczeństwo, choćbyśmy byli nie wiem jak podziemni i ukryci, kładziemy na to nacisk, to interesujące. Taka gra roznamiętnia. To porywa jak poemat epicki, któryby się pisało. Być bardzo małym, porywać się na kogoś bardzo wielkiego, to wspaniały czyn. Pięknie jest być pchłą lwa.
Dumne zwierzę czuje że jest gryzione i wyładowuje swój olbrzymi gniew przeciwko atomowi. Mniejby się skłopotał napotkanym tygrysem. I oto role zmienione. Upokorzony lew ma w swojem ciele żądło owadu, pchła może powiedzieć: mam w sobie krew lwa.
Jednakże były to dla dumy Barkilphedra tylko półuspokojenia. Pocieszenia. Chwilowe uśmierzenia. Dokurczanie już czemś jest, torturować byłoby lepiej. Barkilphedro — nieprzyjemna myśl, która do niego ciągle powracała — nie osiągnie prawdopodobnie innego skutku, jak tylko małe zadraśnięcie naskórka Jozyany. Czegóż mógł się więcej spodziewać, on, taki nikły, przeciwko niej, tak promieniejącej? Zadraśnięcie, jakżeż to mało, dlategoby chciał całą purpurę zdarcia żywej skóry i ryku kobiety więcej niż nagiej, nie mającej już nawet tej koszuli, jaką jest skóra! Z takiemi pożądaniami, jakżeż smutnie jest być bezsilnym! Niestety, niema doskonałości.
W gruncie rzeczy był on zrezygnowany. Nie mogąc lepiej, marzył tylko połowę swego marzenia. Wypłatać ponurego figla, to właściwie godny cel.
Ten, który się mści za dobrodziejstwo, co to za człowiek! Barkilphedra był tym kolosem. Zwykle niewdzięczność jest zapomnieniem; u tego wybrańca zła była ona wściekłością. Pospolity niewdzięcznik jest pełen popiołu. Czego był pełen Barkilphedra? Płomienia. Palenisko zlepione z nienawiści, gniewu, milczenia, żalu, czekające na Jozyanę, jako na materjał palny. Nigdy człowiek do tego