oparcia na ziemi, tułający się pośród pustyni, upadający z utrudzenia, złamany, nie wahał się jednak przyjąć z rąk nocy niespodzianego dla siebie ciężaru, że on, nie mając nic do wyczekiwania z rąk tego mglistego rozdawcy, któremu los na imię, wziął jednak na swe ramiona brzemię cudzego przeznaczenia; że sam nędzą tylko, cierpieniem i zrozpaczeniem będąc, zrobił się jednak czyjąś opatrznością; że podczas gdy niebo się zamknęło, on otworzył swoje serce; że sam zgubionym będąc, drugiego ocalił; że, nie mając ani dachu, ani schronienia, sam się zrobił przytułkiem; że się zrobił matką i mamką; że, osamotniały wśród świata, na opuszczenie odpowiedział przygarnięciem; że nie w świetle, ale w ciemnościach dał ten przykład z siebie; że jeszcze niedość czując się obarczonym, rad wziął na siebie ciężar cudzej nędzy; że na tej ziemi, na której zdawało się, że już nic dla niego niema, on jednak odkryć zdołał obowiązek; że tam, gdzieby się był każdy zawahał, on jeden naprzód poszedł śmiało; że tam, gdzieby się był każdy cofnął, on z chęcią przyzwolił; że rękę wsunął w szczelinę grobowca, i że stamtąd ją, Deę, wydobył; że sam napół nagi oddał jej łachman najlepszy, żeby jej zimno nie było; że sam zgłodniały pomyślał przedewszystkiem, aby ją nakarmić i napoić; że dla tej małej ów mały samą śmierć do walki wyzwał; że walczył z tą ostatnią w każdej jej postaci, w postaci zimy i śniegu, w postaci samotności, w postaci okropności, w postaci chłodu, głodu i pragnienia, w postaci orkanu; że nareszcie dla niej, Dei, ów tułacz dziesięcioletni śmiertelny niemal bój stoczył z niezmierzonym nocnym ogromem. Wiedziała, że zrobił dla niej to wszystko, dzieckiem będąc, i zarazem, że dziś, człowiekiem się już stawszy, był całą siłą jej niesilnej, całem bogactwem jej ubogiej, całem uzdrowieniem jej okaleczałej, jedynym wzrokiem jej niewidomej. Poprzez nieznane przestwory, które zdawały się jej narzucać odległość pomiędzy niemi dwojgiem, dokładnie ona jednak ocenić umiała całe jego poświęcenie, całe zaparcie się siebie, całą odwagę. Bohaterstw o w krainie zjawisk niewcielonych posiada właściwe sobie zarysy. Ona umiała schwycić te zarysy szczytne; w niewypowiedzianem oderwaniu, pośród jakiego żyje
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/309
Ta strona została przepisana.