w miękką dłoń kobiecą. Gwynplaine był straszliwy, sztucznie straszliwy, straszliwy pracą ręki ludzkiej; miano na dzieję odgrodzić go raz na zawsze, naprzód od rodziny, jeśli ją miał, a następnie od ludzkości całej; z dziecka odrazu urobiono go na ruinę, ale ruinę tę przyroda przygarnęła do siebie, jak czynić zwykła z wszelką ruiną, pocieszyła również osamotnienie to, podobnie jak i innym osamotnieniom udziela pociechy; przyroda bowiem w pomoc przychodzi wszelkiemu opuszczeniu; tam, gdzie wszystkiego zabrakło, ona oddaje się cała; zieleni się ona i zakwita na każdem zapadlisku; chowa bluszcz dla głazów, miłość zaś dla ludzi.
Taką jest bezmierna hojność nieokreśloności.
W ten sposób żyli jedno drugiem, ci dwoje nieszczęśliwych, Dea, mając podporę, Gwynplaine uznanie.
Sierota owa miała tego sierotę. Kaleka owa miała tego okaleczonego.
Dwa te wdowieństwa poślubiły się.
Niewymowne dziękczynienie wytwarzało się z połączenia tych dwóch niedoli. Obie one wdzięczność wypowiadały.
Ale komu?
Ciemnym bezmiarom.
Dosyć jest gdzieśbądź przed siebie wysyłać podziękę. Dziękczynienie posiada skrzydła i leci zawsze tam, dokąd powinno. O ludzie! Pacierz wasz lepiej o tem wie od was samych.
Iluż to mniemało błagać Jowisza, a prośba ich doszła do Jehowy. Iluż wierzących w amulety przez nieskończoność wysłuchanych bywa! Iluż ateuszów ani wie o tem, że już przez to samo, iż cierpią i są dobrymi, do Boga się modlą!
Gwynplaine i Dea byli wdzięczni.
Potworność jest to wygnanie. Ślepota jest to przepaść. Otóż w tym wypadku wygnanie zostało przygarnięte, przepaść stała się zamieszkana.