Gwynplaine widział spływający ku sobie w świetlistej pełni, w ustroju przeznaczenia podobnym do stopniowego warstwowania się przedmiotów sennych, jasny obłok, mający kształt pięknej kobiety; promieniste widziadło, w którego łonie serce drżało; i oto zjawisko to, będące niby mgłą, a jednak będące kobietą, oplatało go, i to widzenie chwytało go w objęcia, i to serce żądało od niego szczęścia: Gwynplaine, będąc kochanym, przestawał być potwornym; róża chciała poślubić gąsienicę, przeczuwając w tej gąsienicy niebiańskiego motyla; słowem, Gwynplaine odrzutek stawał się wybrańcem.
Mieć to, co niezbędne, w tem się wszystko mieści. Z tej zasady Gwynplaine i Dea wystarczali sobie. Upodlenie szpetoty, wielce ulżone i niejako wyszlachetnione, rozpryskiwało się w duszy Gwynplaina w uniesienia, w upojenia, w wiary; i oto wyciągała się ręka poprzez mroki nocne ku ponurym wahaniom się ociemniałej.
Było to wkroczenie dwóch niedoli w krainę ideału; z tych jedna wchłaniała drugą. Dwa te wyjątki uznawały się wzajemnie. Dwie te przerwy splatały się z sobą dla wzajemnego dopełnienia. Wiązały się tem, czego każdej z nich niedostawało. Co było jednemu brakiem, bogactwem było drugiemu. Nieszczęście jednego drugiemu skarb stanowiło. Gdyby Dea nie była niewidoma, czyżby wybrała Gwynplaina? Gdyby Gwynplaine oszpecony nie został, byłżeby koniecznie upodobał Deę? Prawdopodobnie zarównoby ona nie zechciała poczwary, jak on kaleki. Co za szczęście dla Dei, że Gwynplaine tak był ohydny. Co za traf błogi dla Gwynplaina, że Dea była niewidoma! Pozatem ich opatrznościowem zrównaniem oboje byli niemożliwi. Dziwna niemożność obycia się jednego bez drugiego stanowiła tło ich miłości. Gwynplaine był dla Dei zbawieniem, Dea zaś ocaleniem dla Gwynplaina. Było to spotkanie się dwóch nędz, wytwarzające zjednoczenie. Niby uścisk przez otchłań pochłoniętych. Nic nad to ściślejszego, nic mocniej zrozpaczonego, nic też przedziwniejszego.
Gwynplaine miał tylko jedną myśl:
— Cóżby się ze mną bez niej stało?
Dea miała tylko jedną myśl:
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/315
Ta strona została przepisana.