Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/318

Ta strona została przepisana.

tąd nieodmiennie już sypiał na podłodze obok Ursusa. Latem, w pogodne noce, chętnie się kładł na dworze tuż obok Homa. Dea miała już lat trzynaście, kiedy jeszcze jej to przykrem było. Często mówiła wieczorem: — Gwynplaine! Wszak zostaniesz ze mną? Tak prędzej zasnę. — Czuć kogoś przy sobie było potrzebą snu jej niewinności. Nagością jest widzieć się nagim; to też nie znała nagości. Naiwność to była Arkadji, czy też Otaiti. Dzika ta dziewczyna czyniła Gwynplaina pierzchliwym. Wydarzało się nieraz Dei, kiedy już niemal rozwiniętą była dziewicą, że, czesząc długie swe włosy, siedząc na łóżku z obnażonemi napół ramiony, dającemi oglądać wypełniające się coraz wyraźniej za rysy kobiece, niby brzaski wschodzącej już Ewy, przyzywała do siebie Gwynplaina. Gwynplaine dziwnie się wtedy rumienił, oczy spuszczał, nie wiedział, co począć z sobą wobec tych kształtów obnażających się w prostocie ducha, jąkał bezwiedne wyrazy, głowę odwracał, strach uczuwał i odbiegał. Słowem, ten Dafnis ciemności ucieczką się chronił przed tą ciemną Chloe.
Taką była owa sielanka, wykwitła na tle tragicznem.
Ursus mawiał im:
— Ubóstwiajcież się, odwieczne bydlęta.

ROZDZIAŁ SZÓSTY
Ursus nauczycielem i Ursus opiekunem..

Ursus dodawał jeszcze:
— Któregokolwiek dnia wypłatam ja im figla. Pożenię ich.
Nieraz zaś, wykładając Gwynplainowi zasady miłości, mówił mu:
— Miłość! A wiesz ty, w jaki to sposób Pan Bóg zapala ten ogień? Po prostu pakuje djabła pomiędzy kobietę i mężczyznę. Dość wtedy jednej iskry, to jest spojrzenia, a już oboje goreją.
— Nie zawsze potrzebne do tego spojrzenie — odpowiedział Gwynplaine, myśląc o Dei.
Na to Ursus znowu:
— Ależ ciemięgo, czyż to dusze, chcąc się widzieć, potrzebują oczu?