Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/320

Ta strona została przepisana.

wydziwić się nie mdgł swemu niepowodzeniu, zupełnie tak, jakby sobie kto mówił:
— To rzecz dziwna; tyle już wylałem oliwy na ten ogień, a żadną miarą nie mogę go zagasić.
Ugasić ów płomień, nawet choćby go tylko przytłumić, czy rzeczywiście życzył sobie Ursus? Z pewnością nie. Dopierożby się złapał, gdyby mu się powiodło! Rzeczywiście bowiem miłość ta, będąca płomieniem dla kochanków, dla niego była ciepłem, które go ożywiało.
Ale nie od rzeczy bywa podroczyć się nieco z tem, co nam uszczęśliwienie sprawia. Droczenie się to tak często ludzie zwykli nazywać mądrością!
Ursus dla Gwynplaina i Dei był niemal ojcem i matką. Wiecznie mamrocząc, wychował ich; wiecznie gderząc, wykarmił. Ponieważ nowy ten przybytek budę przewoźną znacznie zrobił cięższą, wypadło tedy coraz częściej dopomagać Homowi w jej ciągnieniu.
Pospieszmy dodać, że, kiedy w miarę podrośnięcia Gwynplaina Ursus jednocześnie w lata się posunął, przypadło z kolei młodemu Gwynplainowi ciągnąć starego Ursusa.
Razu jednego Ursus spróbował wyciągnąć horoskop z oszpecenia Gwynplaina. — Szczęście ci tym sposobem zgotowano — taka była przepowiednia.
Rodzina ta, złożona ze starca, dwojga dzieci i wilka, kołacząc się po szerokim świecie, coraz silniejszemi sprzęgała się węzłami.
Nieustająca włóczęga wcale nie przeszkodziła wychowaniu. — Włóczyć się jest to urastać — mawiał Ursus. Gwynplaine, z powierzchowności już stworzony do „pokazywania po jarmarkach“, od pierwszego razu podał był Ursusowi myśl chwalebną wykształcenia go na kuglarza. Więc też wszystkie skarby wiedzy Ursusa odrazu stanęły mu otworem. Na twarz chłopca patrząc, mruczał nieraz stary włóczęga: — Dobrze zaczęty, niema gadania! — Więc też podjął się wykończyć go jak najstaranniej, dodając mu zewsząd misterne ozdoby praktycznej swojej mądrości.
Gadał mu często: — Bądź mędrcem. Widzisz, być mądrym jest to być nie do pokonania. Ja, jak mię wi-