dzisz, nigdym w życiu łzy jednej nie uronił. Zawdzięczam to mojej mądrości. Czy ty myślisz, że, gdybym był chciał płakać, to brakłoby do tego powodu?
W monologach zaś swoich, podsłuchiwanych tylko przez wilka, oto co prawił: — Nauczyłem Gwynplaina wszystkiego, nie wyłączając łaciny. Dei zaś nie nauczyłem niczego, nie wyłączając muzyki.
Oboje ich nauczył śpiewać. Sam nader biegle grywał na fleciku, wielce wziętym w owe czasy. Podobnież na żebrackiej lirze, którą znana kronika Bertranda Duguesclina mniej grzecznie nazywa „instrumentem oberwańczym“, a w której jednak należy dopatrywać się zaczątków przyszłej symfonji. Odgłos tego grania zdala już przynęcał ciekawców. W tedy Ursus pokazywał tłumowi swoją lirę, mówiąc: — Nazywa się to po łacinie organistrum.
Gwynplainowi i Dei wpajał zasady śpiewu według zatraconej już metody Orfeusza, a także i według tej, nieco późniejszej, której twórcą był Egidjusz Binchois. Z tego powodu zdarzało mu się niekiedy przerywać swoje wykłady tym wykrzykiem uniesienia: — O Orfeuszu, mistrzu starej Grecji! O Binchois, mistrzu pikardyjski!
Owe jednak zawiłości starań około ich wychowania nie przeszkadzały dwojgu tym dzieciom wzajemnie się ukochać. Wzrośli, zamieniając serca, podobnie jak dwa szczepy, posadzone tuż obok siebie, drzewami się stawszy, zaplatają między sobą konary.
— Mniejsza z tem — mruczał Ursus — pożenię ich.
Poczem mamrotał jakby sam do siebie:
— Już mi kością w gardle stoją te ich miłostki.
Przeszłość ich, a raczej ta mała cząstka, jaką z niej posiadać mogli, nie istniała już dla Gwynplaina i Dei. Wiedzieli z niej tylko to, co im Ursus o tem powiadał. Stąd oboje nazywali go „Ojcem“.
Dla Gwynplaina wspomnienie jego dzieciństwa było tylko niewyraźnem wrażeniem przewalenia się niby zgrai szatanów ponad jego kolebką. Pozostało mu z tego uczucie, jakby gdzieś, kiedyś, w ciemności, stratowany został przez jakieś potworne stopy. Czy go to jednak spotkało przypadkiem, czy z umysłu, żadną miarą nie umiał sobie zdać sprawy. Jedyną rzeczą, którą sobie przypo-
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/321
Ta strona została przepisana.