ohydny, cieszże się z tej głównej wygranej. Na tym bożym, wcale wybornie urządzonym świecie znajdują się szczęśliwi prawem słuszności i szczęśliwi prawem kaduka. Wpadłeś do piwnicy, w której się gwiazda w sieć złapała. Ta utrapiona gwiazda do ciebie należy. Ani mi się waż wyłazić z twojej piwnicy; prawo twoje pilnować owej gwiazdy, ty pająku przeklęty. Umiejże cenić, co ci wpadło w łapy. Proszę cię, niech ci się nie zachciewa czegoś lepszego. Widzę, że ci się po głowie mąci, głupiejesz. Słuchajno, pogadajmy w sposób poetyczny. Niech Dea czas jakiś zjada tęgie befsztyki, w pół roku zobaczysz, jak nabierze ciała. Wtedy żeń się z nią i niech was oboje djabli biorą i miej z nią dziecko, dwoje dzieci, troje dzieci, cały pułk dzieci. Oto co ja nazywam mądrem rozumowaniem. W dodatku człowiekowi z tem dobrze, więc niegłupio. Mieć dzieci, dużo dzieci — oto mi marzenie. Miej kupę bębnów, ucieraj im nosy, kąp je, myj, czesz, iskaj, niech ci się to wszystko wierci wokoło; śmieją się, to dobrze; kwiczą, to jeszcze lepiej; wrzeszczeć jest to żyć; niech sobie ssą, dopóki zechcą, niech chodzą na czworakach, kiedy będą mogły, na dwóch nogach, kiedy czas przyjdzie, niech sobie rosną, dopóki nie pokochają. Kto ma podobne uciechy, ma wszystko. Ja nie mam tego wszystkiego, dlategom bydlę. Przecież sam Bóg, twórca pięknych poematów, najświetniejszy z literatów, powiedział: Mnóżcie się! Tak stoi wyraźnie w księgach Mojżesza. Więc i ty mnóż się, powiadam ci, ośle. Co zaś do świata, to on jest tem, czem jest; będzie on i bez ciebie stał do góry nogami. Nie troszcz się ty o niego. Nie zaprzątaj się tem, co jest na dworze, pilnuj własnego twego nosa. Komedjant nie na to jest stworzony, żeby patrzał na drugich, ale żeby na niego patrzano. A wiesz ty, co tam jest na dworze? Sami szczęśliwi prawem słuszności. Co do ciebie, powtarzam ci, żeś jest szczęśliwy prawem kaduka. Jesteś rzezimieszkiem szczęścia, którego tamci są właścicielami. Tamci są prawowici, tyś przybłęda. Żyjesz tylko na wiarę z pomyślnością. Czegóż ci się więcej zachciewa? Niech mię piorun trzaśnie, toż to cymbał! Podobne uszczęśliwienie czyż nie zakrawa na przywłaszczenie cudzego? Ci, którym zgóry dano wyłączne
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/348
Ta strona została przepisana.