cius, najdawniejszy król angielski, nazywany jest przez świętego Telesfora milordem Luciusem. Lordowie są parami, co znaczy równymi. Równymi komu? Królowi. Nie utożsamiam lordów z parlamentem, co byłoby błędem. Zgromadzenie ludu, które Saksończycy przed zawojowaniem nazywali wittenagemot, Normanowie po zdobyczach nazwali parliamentum. Powoli wypchnięto lud za drzwi. Listy zamknięte króla, zwołujące gminy, miały niegdyś nagłówek ad consilium impendendum, dzisiaj widnieje na nich ad consentiendum. Gminy mają prawo zgadzania się. Wolność ich polega na mówieniu tak. Parowie mogą mówić nie. A dowodem tego, że już to mówili. Parowie mogą ściąć głowę króla, lud nie. Ścięcie Karola I jest naruszeniem nie króla, ale parów, i dobrze zrobiono, że wywieszono n a widok publiczny zwłoki Cromwella. Lordowie są możni. Dlaczego? Ponieważ są zamożni. Proszę tylko przerzucić Doomsday-book. Tam znajdziesz jasno, jak na dłoni, że lordowie są właścicielami całej Anglji; jest to spis dóbr posiadanych, sporządzony za Wilhelma Zdobywcy, będący zaś pod strażą kanclerza izby skarbowej. Chcąc stamtąd cobądź wypisać, zapłacić musisz po cztery soldy od wiersza. Jest to djabelnie wspaniała księga. Czy wiesz, że byłem czas jakiś domowym Eskulapem u pewnego lorda, nazwiskiem Marmaduka, który miał ni mniej ni więcej, tylko dziewięć kroć sto tysięcy franków rocznego dochodu? Dajże tu sobie radę z czemś podobnem, ty gruby ośle! Czy wiesz ty o tem, że samemi królikami z królikarni hrabiego Lindseya wyżywićby można cały motłoch pięciu wielkich portów? Ale też w ara tam od tego wszystkiego. Djabloby wyszedł, ktoby się połakomił choć na jednego takiego długoucha. Zarazby go powieszono. Za lichy ogon lisi, wyglądający przypadkiem z myśliwskiej torby, sam widziałem tańcującego na szubienicy ojca sześciorga dzieci. Takie to są sprawy tego świata. Królik lorda więcej znaczy niż człowiek Pana Boga. Są tedy na świecie lordowie, rozumiesz, błaźnie? I nie myśl, żeby to źle było. A gdybyś nawet tak i pomyślał, to i to im wszystko jedno. Lud stawiający jakieś przeszkody! Nawet Plautby się nie zdobył na taki komizm. Śmiechu wart byłby filozof, któryby radził
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/350
Ta strona została przepisana.