Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/358

Ta strona została przepisana.

— Niech go tam! — mruczał Ursus, uśmiechając się wbrew swojej woli.
Tymczasem pod stołem wilk dogryzał swoje kości, niewiele się troszcząc o co więcej. Vinos i Fibi wraz ze wszystkimi zasiadały do wieczerzy, nie będąc wszakże na zawadzie. Dwie te włóczęgi, przez pół dzikie, przez pół ogłupiałe, z sobą tylko i to po cygańsku rozmawiały.
Po wieczerzy Dea oddalała się do swojej przegrody, kędy udawały się za nią Fibi i Vinos. Ursus szedł uczepić Homa na łańcuchu, Gwynplaine zaś, z kochanka stajennym się stając, konie opatrzyć, podobny w tem do bohatera Homerowego, lub któregoś z rycerzy Okrągłego stołu. Około północy wszystko już spało, z wyjątkiem wilka, który, przejęty ważnością swoich obowiązków, kiedy niekiedy otwierał choć jedno oko.
Nazajutrz rankiem znowu się schodziła gromadka; śniadanie składało się zwykle z szynki i herbaty, która już około roku 1678 weszła była w Anglji w powszechne użycie. Poczem Dea, zwyczajem hiszpańskim, a głównie z porady Ursusa, który ją uważał za nadto wątłą, spała jeszcze godzin parę, podczas kiedy Gwynplaine i Ursus załatwiali wszystkie drobne czynności gospodarstwa, nieodłączne od koczującego ich życia.
Rzadko się zdarzało, ażeby Gwynplaine oddalał się gdzie z Green-Boxu, wyjąwszy chyba w odludnych jakich pustkowiach. W miastach zaś wychodził chyba nocą, i to w kapeluszu mocno nasuniętym na czoło, ażeby ile możności twarz jego nie spowszedniała.
Całkiem odkrytym widywano go tylko na scenie.
Zresztą, coprawda, Green-Box nawet niezbyt często większe miasta nawiedzał, i to do tego stopnia, że Gwynplaine, mając już skończonych lat dwadzieścia cztery, w życiu swojem zaledwie miał sposobność oglądać pięć głównych grodów portowych. Pomimo to sława jego coraz się bardziej rozszerzała. Pomału poczynała już wypływać ponad powierzchnię motłochu, a nawet sięgać coraz wyżej. Pomiędzy lubownikami dziwowisk jarmarcznych, ubiegającymi się za osobliwością i wogóle wszystkiem, co niezwykłe, krążyły wieści, że gdzieś, w nieusta-