Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/55

Ta strona została przepisana.

od północnej strony. Niemniej jednak ludzie ci drżeli z zimna. Spieszyli się.
Skąpe blaski zmroku łatwiej się przyczepiają do przedmiotów, posiadających ostre zarysy; stąd dość łatwo było rozróżnić strzępy odzieży owych ludzi; z tych zaś na pierwszy rzut oka zgadnąć było można, że należeć musieli do warstwy społecznej, zwanej w Anglji the ragged, co oznacza obdartusów.
W wypukłościach stromej ściany skalistej niewyraźnie przeświecała wężykowatość jakiejś ścieżyny. Dziewczyna, która rzuciła w nieładzie swoje sznurowadło na oparcie fotela, rysuje, nie wiedząc o tem, prawie wszystkie ścieżki gór i wybrzeża.
Zejście ku tej zapadlinie, pełne zakrętów i chropowatości, lecące niemal na złamanie karku i nierównie wygodniejsze dla kóz, niż dla ludzi, kończyło się u owego właśnie występu w skale, do którego jednym końcem przytykała kładka. Wogóle ścieżki, zbiegające ze skał ku morzu, posiadają spadek mało zachęcający; nie tyle wyglądają na drogi, ile na spadzistości; raczej się staczają, niż schodzą. Ta, o której mówimy, prawdopodobnie odszczepiona od jakiejś większej drogi na płaszczyźnie, nieprzyjemna już była z samego wejrzenia, taka była przepaścista. Zaraz od dołu piętrzyła się stromym wężykiem ku szczytowym złomom urwiska, skąd, poprzez poobrywane wiszary, widocznie już wykuwana w skale, biegła prosto ku jednej ze spłaszczonych wyniosłości. Zdaje się, że właśnie tą tylko ścieżką zejść tu mogli podróżni, których oczekiwała krypa, stojąca w przystani.
Poza obrębem tego ruchu, przygotowującego odpłynięcie statku, ruchu widocznie niespokojnego i pospiesznego, wszystko zresztą w głębokiem spoczywało milczeniu. Nie słyszałeś ani odgłosu kroków, ani szmeru, ani choćby tchnienia. Zaledwie rozróżnić było można, na drugim krańcu zapadliny, u wejścia z niej w zatokę Ringstead, gromadkę łodzi, używanych do połowu rekinów, widocznie tu tylko zabłąkaną. Statki te podbiegunowe dziwactwem