tylko wybryków morza z wód duńskich zapędzone zostały ku wybrzeżom angielskim. Północne podmuchy płatają nieraz podobne figle rybakom. Ci, o których mówimy, przyszli szukać schronienia pod zasłoną wybrzeży Portlandu, co było niewątpliwym znakiem zbliżającej się złej pory, oraz niebezpieczeństwa na otwartem morzu. Zajęci byli właśnie zapuszczaniem kotwicy. Łódź przodownicza, umieszczona na wyskoku, stosownie do starego obyczaju żeglarzy norweskich, odrysowywała się czarną sylwetką swojego olinowania na białawem tle powierzchni morskiej, i widać było zatknięte u sztaby wielkie widły rybackie, obwieszone wszelkiego rodzaju hakami, harpunami i sieciami, przeznaczonemi do połowu ryb podbiegunowych, najrozmaitszej wielkości i jakości. Z wyjątkiem tych kilku łodzi, zgarniętych zresztą w jedno załamanie, na całym szerokim widnokręgu Portlandu oko nie spotykało nic żyjącego. Nigdzie ani domu, ani statku. Wybrzeże w owych czasach nie było jeszcze zamieszkałe, zatoka zaś o podobnej porze nie była mieszkalna.
Cobądź jednak w tej godzinie zapowiadało niebo, istoty, wybierające się w podróż orką hiszpańską, niemniej przyspieszały chwilę odbicia od lądu. Tworzyły one na brzegu morskim rodzaj gromadki, dziwnie zaprzątniętej i rojącej się z ruchami gorączkowemi. Wyróżnić tam kogokolwiek było niepodobieństwem. Również niepodobna było dojrzeć, czy ci ludzie byli starzy, czy młodzi. W zamglonych cieniach wieczora ich kształty mieszały się i rozpływały. Ciemność, ta najdokładniejsza maska, znajdowała się na ich twarzach. Wydawali się sylwetkami, oglądanemi w nocy. Było ich ośmiu. Niewątpliwie znajdowała się pomiędzy nimi jedna lub dwie kobiety, ale któżby je rozpoznał pod osłoną poszarpanej i poobwieszanej strzępami odzieży, która już nie zdawała się należeć wyłącznie ani do kobiet, ani do mężczyzn. Łachmany płci nie znają.
Cień jakiś mniejszy od innych, snujący się tam i sam pośród większych, dawał się domyślać karła lub dziecka.
Było to dziecko.
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/56
Ta strona została przepisana.