wiednio do zasady, głoszącej, że kaftan z dorosłego człowieka wystarczy na płaszcz dla dziecka, spływała mu aż poniżej kolan.
Z wzrostu jego można było przypuszczać, że chłopak ten mógł mieć lat z dziesięć lub jedenaście. Był bosy.
Osada orki składała się z patrona i dwóch majtków.
Orka prawdopodobnie przybywała z Hiszpanji i tamże wracała. Bez najmniejszej zaś wątpliwości te jej wycieczki tam i nazad odbywały się w sposób ukradkowy.
Osoby/które miały wsiąść na jej pokład, szeptały między sobą zcicha.
Szepty, które między sobą ci ludzie wymieniali, wyglądały, jak mozajka. Raz usłyszałeś jakieś słowo kastylskie, to znowu niemieckie, to francuskie; niekiedy zaś z galicka, niekiedy coś z mowy Basków. Było to chyba narzecze, jeżeli tylko nie szwargot.
Zdawali się być najrozmaitszego pochodzenia, ale zarazem tworzyć jedną bandę.
Osada statku widocznie składała się z ich pobratymców; przebijał jakiś rodzaj wspólnictwa jednych z drugimi.
Pstra ta mieszanina wyglądała na gromadne stowarzyszenie; jak się zdaje, byli to wspólnicy jednej i tej samej ciemnej sprawki.
Gdyby było choć trochę więcej światła dziennego i gdyby im się przypatrzeć ciekawiej nieco, nie trudnoby było spostrzec na każdym z tych ludzi medalik i szkaplerze, napół ukryte pod łachmanami. Jedna z postaci, wyglądających na kobietę, miała na sobie różaniec, prawie podobny, co do wielkości ziarn, do różańca derwiszów i łatwy do rozpoznania jako irlandzki z okolic Llanymthefry, która to miejscowość nazywa się także Llanandiffry.
Przy dokładniejszem świetle można było również spostrzec wyobrażenie Nuestra-Sekora z Nion, rzeźbione i wyzłocone u przodowego krańca statku. Była to prawdopodobnie baskijska Madonna, będąca rodzajem panagii starych Kantabrów. Pod tą postacią, będącą ozdobą sztaby, znajdował się rodzaj latarni, wcale nie zapalonej w tej chwili przez zbytek ostrożności, który wykazywał nadzwyczajną troskliwość o pozostanie w cieniu. Latarnia
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/58
Ta strona została przepisana.