skrzynię. Możliwe lub przypuszczalne w tej mieszaninie ludzi kobiety pracowały równo z drugimi. Obładowywano nawet dzieciaka.
Czy ten dzieciak miał w tym tłumie ojca lub matkę? — rzecz jest wątpliwa. Nikt do niego nie mówił ani słowa. Kazano mu pracować, i dość na tem. Wyglądał raczej na niewolnika gromady, niż na dziecko wśród rodziny Obsługiwał każdego, i wszystko to działo się w milczeniu.
Zresztą, spieszył się, jak mógł, i jak ta cała ciemna gromada, do której należał, zdawał się nie mieć innej myśli, jak tylko żeby się co najrychlej puścić w drogę.
Czy wiedział dlaczego? — zapewne nie. Spieszył się bezmyślnie. Poprostu dlatego, że widział, że się inni spieszyli.
Orka posiadała pomost. Przytwierdzenie ładunku w głębi pudła zostało szybko dokonane, i wreszcie nadeszła pożądana chwila odbicia od brzegu. Ostatnia skrzynia została na pomost przeniesiona i pozostawało już tylko wsiąść na statek. Dwie postacie, które w gromadzie tej zdawały się być kobietami, znajdowały się już na pokładzie, sześć zaś innych, a w tej liczbie dzieciak także, krzątało się jeszcze na płaszczyźnie urwiska. W tej chwili dano znak odpłynięcia ze statku, patron chwycił za rudel, i jeden z majtków wziął topór dla odcięcia liny, zahaczonej w skale. Odcinać linę jest oznaką niezwykłego pośpiechu; kiedy się ma czas, to się ją odwiązuje. — Andamos — wyrzekł półgłosem ten z sześciu, który zdawał się być przywódcą i który miał złocenia pod łachmanami. Słysząc to słowo, dzieciak rzucił się ku kładce, żeby przejść pierwszy. Ale w chwili, kiedy na niej stawiał nogę, dwaj drudzy, przepychając się tak gwałtownie, że go o mało nie zrzucili w wodę, wyprzedzili go, trzeci odsunął go łokciem i podobnież przeszedł, czwarty odepchnął go pięścią i udał się w ślad trzeciego, i wreszcie piąty, który był przywódcą, raczej runął, aniżeli wskoczył w statek i, raz się tam znalazłszy, kopnął nogą kładkę, która wpadła w morze; w tej samej chwili cięcie topora urwało linę, rudel się wykręcił, statek, jak szalony, odbiegł od brzegu, a dziecię zostało na lądzie.
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/60
Ta strona została przepisana.