działają pod gołem niebem, przykłady zaś smołą napuszczone nierównie są trwalsze. Smoła ta była świadectwem pewnego humanitaryzmu. Dzięki jej współdziałaniu, można było mniej często odmieniać wisielców. Stawiano szubienice w pewnych, niemal równych sobie, odległośściach; zupełnie jak za dni naszych gazowe latarnie. Wisielec zastępował niby lampę. Oświecał on na swój sposób swoich towarzyszy przemytników. Zdala już na morzu przemytnicy spostrzegali szubienicę. Otóż już jeden — pierwsze ostrzeżenie; tam znowu drugi — drugie ostrzeżenie. Nie zaradzało to bynajmniej przemycaniu, ale porządek społeczny z takich rzeczy się składa. Zwyczaj ten przetrwał w Anglji aż do początków XIX-go stulecia. Jeszcze w roku 1822 można było widzieć, tuż przed zamkiem Duwru, trzech wisielców w podobny sposób powerniksowanych. Zresztą nie ograniczano tego system u do przemytników. Anglja w ten sam sposób oporządzała złodziei, podpalaczy i morderców. John Painter, który podpalił składy morskie w Portsmouth, został powieszony i powleczony smołą w 1776 r.
Ksiądz Coyer, który go nazywa Jean le Peintre, widział go w 1777 r. John Painter był powieszony na łańcuchu nad ruiną, która była jego dziełem; od czasu do czasu smarowano go smołą. Ten trup przetrwał, możnaby prawie powiedzieć przeżył około czternastu lat. Jeszcze w 1778 r. dobrze pełnił służbę. Jednak w 1790 musiano go zastąpić. Egipcjanie przywiązywali wagę do mumij królów; podobna mumja ludu może być także pożyteczna.
Wiatr, hulając swobodnie po obnażonem wzgórzu, pozdmuchiwał był z niego wszystek śnieg. Przebijała tam już trawa; kilka ostów jeżyło się także tu i owdzie. Wzgórze okryte było tym trawnikiem morskim, ostrym i krótkim, który czyni podobnemi szczyty ścian skalistych do przestrzeni, zasłanych suknem w miejscu zielonem. Pod szubienicą, właśnie w miejscu, ponad którem wypadały nogi wisielca, znajdowała się kępa wybujałej i gęstej trawy, niezwykła na tym jałowym gruncie. Trupy, okraszające się tam od lat niepamiętnych, były łatwem wyjaśnieniem tego bogactwa roślinnego. Ziemia, jak wiadomo, żywi się człowiekiem.
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/76
Ta strona została przepisana.