żyjącym człowiekiem okazał, przestrach jego do najwyższej doszedł potęgi.
Rozkrzyżowany człowiek najzupełniej był nagi, z wyjątkiem tylko wstydliwego łachmana, którym był niżej pasa przewiązany. Możnaby to nazwać liściem figowym tortury. Skromny ten kawałek płótna u Rzymian succingulum się nazywał, christipannus zaś w obyczaju gockim, z czego stary żargon galijski zrobił cripagne. Jezus nagi na krzyżu miał tylko ten łachman.
Nieszczęśliwy, któremu się Gwynplaine bacznie przypatrywać począł, zdawał się mieć z jakie lat sześćdziesiąt. Łysy był. Białawe włosy jeżyły mu się na brodzie. Zamykał on oczy, a otwierał usta. Wtedy widać było wszystkie jego zęby. Twarz jego chuda i koścista była już podobna do trupiej głowy. Ręce jego i nogi, przykrępowane łańcuchami do czterech kamiennych słupów, wyobrażały niby głoskę X. Na piersiach jego i brzuchu położona była gruba blacha żelazna, a na niej kilka potężnych kamieni. Rzężenie, wychodzące z płuc tego człowieka, niekiedy było tylko tchnieniem, ale niekiedy znowu wybuchało rykiem.
Szeryf, nie porzucając swojej wiązanki róż, wziął ze stołu biały pręt i, trzymając go prostopadle, rzekł uroczyście:
— Posłuszeństwo panującemu!
Poczem znowu położył pręt na stole.
Następnie, z powolnością dzwonu, bijącego podzwonne, bez najmniejszego uniesienia, tak nieruchomy, jak sam delikwent, podniósł głos głęboko brzmiący pod sklepieniem.
Mówił on co następuje:
— Człowiecze, który tu leżysz łańcuchami spętany, posłuchaj po raz ostatni głosu sprawiedliwości. Wyprowadzony zostałeś z twojego dotychczasowego więzienia i tu przed moje oblicze przywiedziony. Zapytywany w sposób prawem zalecony, formaliis verbis presus, na wszelkie po wielekroć powtórzone ostrzeżenia i uwagi najmniejszego nie mając względu, podając raczej ucho niegodziwym podszeptom zawziętej przewrotności, zaciąłeś sobie usta uporczywem milczeniem i ani chciałeś
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/110
Ta strona została przepisana.