otucha nagle w tobie osłabła, i oto przerwałeś milczenie, ażeby głośno uznać tożsamość twojej ofiary...
W tem miejscu nieszczęśliwy otworzył oczy, podniósł głowę i głosem, w którym obok dziwnego jakiegoś spokoju zdawało się brzmieć już rzężenie konania, z pod tej kupy głazów począł przemawiać z wysiłkiem, unoszącym dla każdego wyrazu to niejako pokrywające go już przedwcześnie wieko trumny.
— Zaprzysiągłem tajemnicę i dotrzymałem jej, dopóki tylko mogłem. Ludzie, w cieniach żyjący, wiernymi bywają, i nawet w piekle istnieje uczciwość. W obecnej chwili milczenie niepotrzebnem się stało. Tak jest. I oto dlaczego mówię. No, więc prawda. To on sam. Zrobiliśmy go we dwójkę z królem; król swoją wolą, ja swoją sztuką.
I spoglądając na Gwynplaina, dodał:
— Teraz śmiej się na wieki.
I począł sam się śmiać znowu.
Drugi ten śmiech, o wiele dzikszy jeszcze od pierwszego, mógł być poczytany za łkanie.
Wprędce śmiech ustał, i człowiek wyciągnął się, jak wprzódy. Powieki jego podobnież się przymknęły.
Szeryf, wysłuchawszy tych słów delikwenta, rzekł w dalszym ciągu:
— Co wszystko dokładnie spisane zostało.
Chwilę dał czasu pisarzowi do dokończenia jego roboty, poczem rzekł znowu:
— A teraz, Hardquanonne, stosownie do brzmienia prawa, po stawieniu na oczy i sprawdzeniu, po przeczytaniu ci wyznania twoich współsprawców po raz trzeci, obecnie również szczerem wyznaniem twojem stwierdzonego, słowem po dopełnieniu wszystkiego, czego od ciebie wymagano, oto niebawem wyswobodzony zostaniesz z twoich więzów i jednocześnie oddany na łaskę Jej Królewskiej Mości, ażebyś stryczkiem ukarany został jako plagjator.
— Plagjator — rzekł urzędnik czepcowy — to znaczy kupiec i sprzedawca dzieci. Prawo wizygockie, księga siódma, rozdział trzeci, paragraf Usurpaverit; i Prawo salickie, rozdział czterdziesty i pierwszy, paragraf drugi;
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/125
Ta strona została przepisana.