I wstał ze swego siedzenia, jak śmierć blady.
— Właśnie przychodzę w tym celu — odezwał się na to głos jakiś, którego dotąd jeszcze nie słyszano.
I oto człowiek jakiś wystąpił z poza słupów.
Ponieważ nikt więcej prócz tych, co przyszli z Gwynplainem, nie dostał się był do podziemia poprzez wyżej już wspomnianą żelazną zasuwę, widocznem tedy było, że człowiek ten trzymał się w cieniu zapewne jeszcze przed wprowadzeniem tu Gwynplaina; a zarazem, że powołaniem jego było zostawać niewidzialnym świadkiem wszystkiego, co tu zajść miało. Jegomość to był grubopłaski, w peruce dworskiej i podróżnym płaszczu, raczej stary niż młody, i wielce ogładzonej powierzchowności.
Pokłonił on się Gwynplainowi z uszanowaniem, ale z pewną swobodą, stanowiącą sprzeczność z niezbyt zgrabnemi pokłonami urzędników.
— Tak jest — rzekł — ja to przychodzę Waszą Dostojność ze snu zbudzić. Bowiem trwa on już od lat dwudziestu pięciu. Rzeczywiście, czyste to było przywidzenie, z którego przecie raz wyjść trzeba. Sądzisz Wasza łaskawość, żeś Gwynplainem, tymczasem zaś jesteś rodowity Clancharlie. Sądzisz, żeś z ludu, a jesteś panem.
Sądzisz, żeś ostatni w rzędzie, a jesteś pierwszy. Sądzisz, żeś skoczek hecowy, a jesteś senatorem. Sądzisz, żeś ubogi, a posiadasz ogromne dostatki. Sądzisz, żeś mały, a jesteś wielki. Zaczem zbudź się, milordzie.
Na to Gwynplaine cichym, pełnym jeszcze trwogi głosem wyszeptał:
— Cóż to wszystko ma znaczyć?
— To ma znaczyć, milordzie — odpowiedział na to nieznajomy — że nazwisko moje jest Barkilphedro; żem jest urzędnikiem admiralicji; że ta flasza, znaleziona na brzegu morskim, przyniesiona mi została do odpieczętowania, jak to jest wyłącznie służącem mi prawem; żem ją otworzył w obecności dwóch przysięgłych władzy Jetson, którzy są obaj członkami parlamentu, a mianowicie Wiliam a Blathwaith, wybranego przez miasto Bath, oraz Tomasza Jervoise, od Southamptonu; że dwaj ci przysięgli szczegółowo opatrzyli i opisali to, co znaleziono we flaszy, a następnie wspólnie ze mną podpisali protokół jej otwar-
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/128
Ta strona została przepisana.