Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/13

Ta strona została przepisana.
KSIĘGA TRZECIA
POCZĄTEK NADPĘKNIĘCIA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Inn Tadcaster.

W epoce owej Londyn posiadał tylko jeden most, to jest tak zwany do dziś dnia Most Londyński, zabudowany domami. Most ten łączył z Londynem Southwark, przedmieście wybrukowane a raczej wysypane żwirem rzecznym, porznięte w ciasne uliczki i zaułki, zabudowane zaś po większej części drewnianemi domostwy, kędy w razie pożaru ciężka bywała przeprawa. Dotkliwie dowiódł tego rok 1666.
Southwark wymawiało się naonczas Sudrik, obecnie zaś wymawia się Susuork lub coś podobnego. Właściwie bowiem najlepszym sposobem wymawiania nazw angielskich jest nie wymawiać ich wcale. Tak naprzykład Southampton powinnoby się mówić: Stpntn.
Był to czas, gdy Chatam wymawiało się Je t’aime.
Koniec końcem, Southwark ówczesny tyleż jest do dzisiejszego podobny, co nie przymierzając Vaugirard, kto je zna, do Marsylji. Była to licha mieścina — obecnie jest to miasto całą gębą. Z tem wszystkiem na wybrzeżu był już i wtedy ruch niemały. W długim odwiecznym parapecie kamiennym tkwiło mnóstwo pierścieni do uczepiania statków. Bulwar ten nazywał się Murem Effroca, inaczej Effroc-Stone. Trzeba bowiem wiedzieć, że za władztwa Saksonów York i Effroc jedno znaczyło. Otóż, według brzmienia jakiejś legendy, któryś z książąt owego Effrocu miał kiedyś u stóp tego parapetu znaleźć śmierć w Tamizie. I rzeczywiście woda tam jest tak głęboka, że z łatwością pomieściłaby księcia. Bowiem i w czasie odpływu morza jeszcze tam bywa dobre sześć sążni