Gwynplaine! On znał to imię Masca ridens! Podobnie jak wszyscy, i on także chodził oglądać Człowieka Śmiechu. Kiedyś, przechodząc ulicą, czytał ów napis, uczepiony nad oknem Tadcasteru tak, jak się czyta ogłoszenie widowiska, które przyciąga tłumy; zauważył go; natychmiast go sobie przypomniał w najdrobniejszych szczegółach, łatwych zresztą do sprawdzenia; napis ten w wyzwaniu elektrycznem, które się w nim odbyło, nagle ukazał się znowu przed wewnętrznym jego wzrokiem i przyszedł umieścić się tuż przy zapleśniałym pergaminie rozbitków, niby odpowiedź obok zapytania, niby wyjaśnienie obok zagadki; i wyrazy te: „Tu oglądać można Gwynplaina, porzuconego w wieku lat dziesięciu w nocy 29 stycznia 1690 r. na brzegu morza w Portlandzie“, nagle przed oczyma jego rozbłysnęły jasnością objawienia. Miał tę wizję, płomienienie Mane Tekel Fares na ogłoszeniu jarmarcznem. I oto z trzaskiem zapadało się rusztowanie, stanowiące całe istnienie Jozyany. Odnajdowało się zatracone niegdyś dziecko. Zjawiał się nagle lord Clancharlie. Dawid Dirry-Moir stawał się pustym czerepem. Parostwo, bogactwa, potęga, dostojeństwa, wszystko to wymykało się z Dawida, ażeby wejść w Gwynplaina. Wszystko, co się nazywa, zamki, zwierzyńce, lasy, pałace, posiadłości, nie wyłączając Jozyany, przechodziło obecnie do Gwynplaina. I ta Jozyana, ktoby był przewidział! Do kogoż ona teraz należeć będzie? Dostojna i wyniosła — do hecarza; piękna i wytworna — do poczwary. Możnaż się było czegoś takiego spodziewać? Oto dlaczego Barkilphedro przepadał w zachwycie. Niema tyle nienawistnych rojeń, którychby o wiele jeszcze nie przeszła piekielna rozrzutność niespodzianek przeznaczenia. Rzeczywistość, jeśli chce, prawdziwych arcydzieł dokonywa. Barkilphedro znajdował teraz nędznemi najwybujalsze swoje marzenia. To, co dostał, o wiele lepszem było.
Gwałtowny ów przewrót dopełniony z jego powodu, gdyby się był nawet przeciw niemu zwrócił, jeszczeby mu był równie pożądany. Istnieją na świecie okrutne owady, kąsające, jakkolwiek wiedzą, że ukąszenie ich jest zarazem im samym śmiercią. Barkilphedro był jednem z takich stworzeń.
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/141
Ta strona została przepisana.