upragnieniu. Jestże człowiek wspólnikiem czary, w której rozum pozostawił? Coprawda, wiecznie Gwynplaine czegoś lepszego pożądał. Wiecznie w stronę możnych spozierał; spozierać bywa życzyć sobie. Nienadarmo orlę w niebotycznem gnieździe się wylęga.
Lordem być! Obecnie, chwilami, wydawało mu się to rzeczą całkiem prostą.
Niewiele godzin upłynęło, a jednak przeszłość wczorajsza jakże już daleka była!
Gwynplaine napotkał był zasadzkę lepszego, wroga dobrego.
Biada temu, o którym mówią: „Toż dopiero szczęśliwy“.
Łatwiej się oprzeć przeciwności, niż powodzeniu. Łatwiej wyjść całym ze złej doli, niż z dobrej. Charybdą jest nędza, ale Scyllą bogactwo. Tych, którzy dotrzymywali piorunowi, poraziła błyskawica. Jeśliś odważny wobec przepaści, to strzeż się jednak skrzydlatych orszaków mgły i snu. Porwanie w górę wznosi, ale i pomniejsza.
Uwieńczenie posiada złowrogą potęgę osłabienia ducha.
Znać się na szczęściu niełatwo. Traf bywa tylko przebraniem. Nic zawodniejszego, jak jego twarz zagadkowa. Jestże on opatrznością? Lub może tylko ślepem zrządzeniem?
Niekażda jasność jasnością bywa. Bowiem światłością jedyną jest prawda; błysk zaś może kryć zdradę. W chwili kiedy sądzisz, że oświeca, on tym czasem pożogę szerzy.
Noc jest; a oto jednym razem ręka jakaś świecę stawia — lichą łojówkę, która się gwiazdą stała — na samym zrębie otworu w ciemności. Ćma tam natychmiast przylata.
Czy można ją o to winić?
Błysk płomienia w podobnyż sposób ćmę oczarowuje, co błysk spojrzenia wężowego, przywabiający ptaki.
Chcielibyście, żeby ćma i ptak nie leciały ku swej zgubie — ale czy to podobna? Podobnaż wymagać, ażeby liść odmówił posłuszeństwa wiatrowi, albo kamień prawom ciążenia?
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/156
Ta strona została przepisana.