tylko z podobnych innów był domem zamieszkałym. Więcej takich domostw nie było w bowling-greenie; jarmarczne bowiem budy, zwykłym w takich razach trybem, długo na jednem miejscu nie popasały. Jużto wogóle życie jarmarcznych sztukmistrzów nie zwykło nigdzie zapuszczać korzeni.
Inn ten, nazwiskiem Tadcaster od imienia dawnych panów placu, raczej był zajazdem, niż szynkownią, a nawet prędzej karczmą, niż zajazdem; jako taki jednak posiadał bramę wjazdową i dość rozległe podwórze.
Brama wjazdowa, znajdująca się od strony placu, stanowiła prawowity niejako przystęp do zajazdu Tadcaster; już jednak obok umieszczona była furtka, przez którą się wchodziło. Chcielibyśmy przywiązać do tego znaczenie przeważnego ze strony publiczności upodobania. Bowiem wyłącznie tylko drzwiczkami temi wchodzono do wnętrza. Coprawda, wiodły one wprost do szynkowni, będącej obszerną, zadymioną izbą, nader niską i we wszystkich kierunkach zastawioną stołami. Tuż ponad nią, u jednego z okien pierwszego piętra, przyczepiona była sztaba żelazna z szyldem zajazdu. Brama wjazdowa tymczasem, starannie zaryglowana od środka, nie wyglądała nawet na to, żeby ją kiedy otwierano.
Chcąc się dostać na podwórze, trzeba było przejść przez szynkownię.
W karczmie owej mieszkał tylko gospodarz i jego posługacz. Pan nosił nazwę Nicless, chłopak zaś nazywał się Govicum. Imć pan Nicless (Nicolas zapewne, przystosowane do angielskiej wymowy) był to wdowiec skąpy i trwożliwy, nadzwyczajnie szanujący przepisy prawa. Zresztą gęste miał brwi i włochate ręce. Co zaś do czternastoletniego chłopaka, który nalewał szklanki gościom i nazywał się Govicum, był to sobie grubawy wesołek, wiecznie przepasany fartuchem. Miał włosy ostrzyżone przy samej skórze, co oznaczało pachołka.
Sypiał on na dole, w komórce, która służyła niegdyś psu zamiast budy.
Komórka ta miała zamiast okna dziurę, wychodzącą wprost na bowling-green.
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/16
Ta strona została przepisana.