Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/163

Ta strona została przepisana.

wpadł ptaszek w samotrzask. Ha, tem lepiej. Niech żyją wyborne prawa! I to ja takiego wyhodowałem. Czy to warto? I jemu to było wdawać się w gawędy! I to o czem? O urządzeniach społecznych. No, proszę, o urządzeniach społecznych z powodu nędznego groszaka. Albo jest jaka władza, albo jej niema. Wyrzekał na podatki, na biednych, na lud, na wszystko to, co go nie obchodzi! Złośliwie mówił o miedziaku królewskim! Obraził liard Jej Królewskiej Mości! Farthing to to samo co królowa! Święte wyobrażenie majestatu, do pioruna! Czy jest królowa, czy nie? Wszystko się w państwie trzyma. Trzeba to wiedzieć. Ja wiele żyłem, wiele widziałem. Powiedzą mi: więc się wyrzekasz polityki? Polityka, moi mili, dbam o nią tyle, co o szorstką szerść osła. Żyłem ja kawałek czasu; znam się na rzeczach tego świata. Raz dostałem laską po grzbiecie od niejakiego baroneta. Powiedziałem sobie: mądrej głowie dość na słowie; i wszelkie w tym względzie uwagi schowałem aż na samo dno kieszeni. Lud ma tylko jednego miedziaka, królowa go bierze, lud dziękuje. Nic nad to prostszego. O wszystko inne niech się troszczą lordowie. Tego błazna Gwynplaina na dwa spusty zamknięto? Cóż mocniej zasłużonego? Cóż prawniejszego? Cóż wyborniejszego? Sam sobie piwa nawarzył. Trzymaj język za zębami, kochanku. Czyś to ty lord, ośle głupi? Więc też wapentake łapą go dotknął, strażnik bezpieczeństwa w opiekę wziął, aż wreszcie szeryf za kołnierz porwał. W tej chwili dopieroż go tam obskubywać musi ów poważny urzędnik w czepcu na mądrej głowie.
Taki to ci się dopiero dobierze do zbrodni! Zapadła klamka! Już po tobie, serdeńko! Tem gorzej dla niego — tem lepiej dla mnie. Mocno się z tego cieszę. W istocie, co to było za głupstwo z mojej strony brać do budy tych dwoje małych włóczęgów. Tak nam dobrze było we dwóch, mnie i Hornowi. Poco się to psiarstwo do mnie przywlekło? A jakżeż na nich chuchałem, gdy byli mali! Ileż to czasu się z nimi wlokłem w mojej budzie! Piękny uczynek! On potwornie brzydki, ona ślepa na oba oczy! I pozbywaj się tu wszystkiego! Ileż to dla nich najadłem się głodu! I to rośnie i kocha się! Zaloty kalek, oto