Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/168

Ta strona została przepisana.

Tymczasem to niewidome spojrzenie, jakiem patrzeć umiała niewidoma Dea, nagle napotkało źrenicę Ursusa. Stary zadrżał.
— No, co wy tam robicie? — zawołał. — Dziewczęta, czy nie słyszycie, że was pani woła? Czyście pogłuchły? Śpieszyć mi się! Zaraz się zacznie przedstawienie.
Dziewczęta spojrzały na niego osłupiałe.
Ursus wołał dalej:
— Czy nie widzicie, jak się ludzie tłoczą? Fibi, ubieraj Deę! Vinos, do bębenka!
Fibi uosobieniem była posłuszeństwa, Vinos zaś — bierności. We dwie wyobrażały razem poddaństwo. Ursus, pan ich, zawsze był dla nich zagadką. Bądź niepodobnym do zrozumienia, jeżeli chcesz, żeby cię słuchano. W obecnej chwili pomyślały poprostu, że stary oszalał, i co tchu rozkaz wykonały. Fibi zdjęła z kołka ubiór, a Vinos bębenek.
Fibi poczęła ubierać Deę. Ursus tymczasem zapuścił zasłonę, i tak stojąc zewnątrz, ciągnął dalej:
— Patrzno, Gwynplaine, toż dziedziniec prawie już cały zapełniony widzami. A w sieni to się już nawet tłok robić zaczyna. Tłum co się zowie! A te głupie dziewczęta ani tego spostrzegły. Co to za bydlęta te cyganichy! Nie podnośże zasłony. Bądź przyzwoity, Dea się tam ubiera.
Przestał na chwilę i nagle dał się słyszeć głos:
— Ach, jaka Dea dziś piękna!
Był to głos Gwynplaina. Dziewczęta drgnęły i zwróciły się w stronę, skąd głos przychodził. Był to rzeczywiście głos Gwynplaina, tylko że w ustach Ursusa.
Ursus, uchyliwszy zasłony, dał znak Cygankom, żeby się ani ważyły zadziwić.
I odezwał się znowu głosem Gwynplaina:
— Aniele mój!
Poczem odpowiedział zaraz swoim własnym:
— Dea anioł? Oszalałeś, Gwynplainie. Jedyne ssące zwierzę, które ma skrzydła, jest nietoperz.
I dodał:
— Idź oto lepiej odczepić Homa. To będzie przynajmniej coś rozsądnego.