Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/177

Ta strona została przepisana.

jakkolwiek miałem wszelkie prawo nie mieć głowy na karku. Gwynplaine może jeszcze wrócić dziś, jutro. Niepotrzebnieby było zaraz tak z kopyta zabijać Deę. Mówię ci to pod tym warunkiem, żebyś zachował przy sobie.
Zdjął perukę i obtarł sobie czoło.
— Jestem co się nazywa genjalny brzuchomówca — mruczał do siebie. — Cudów sztuki dokazałem! Przewyższyłem niemal Brabanta, nadwornego brzuchomówcę Franciszka I. Dea jest przekonana, że Gwynplaine po staremu jest z nami.
— Ursusie — rzekła Dea — gdzie jest Gwynplaine?
Ursus drgnął i zwrócił się ku niej.
Dea stała w głębi sceny, tuż pod promieniem latarni. Była jak cień blada.
Rzekła dalej, z niewysłowionym uśmiechem zrozpaczenia:
— Wiem wszystko. On nas porzucił. Już go niema. Wiedziałam dobrze, że miał u ramion skrzydła.
Poczem, wlepiając w nieskończoność swoje zagasłe źrenice, dodała:
— Kiedyż na mnie czas będzie?

ROZDZIAŁ TRZECI
Zawikłania.

Ursus pozostał skamieniały.
Pokazało się, że nie sprawił złudzenia.
Byłoż to winą jego brzuchomówstwa? Zapewne nie. Udało mu się wyprowadzić w pole Fibi i Vinos, mające oczy, ale nie potrafił w błąd wprowadzić Dei, która była niewidomą. U tych dziewcząt bowiem źrenice tylko patrzały, podczas gdy Dea serce widzące miała.
Nie zdołał odpowiedzieć ani słowa. I myślał sobie w duchu: Bos in lingua. Człowiek zgłupiały ma niby wołu na języku.
W zbiorowych wzruszeniach jednem z najpierwszych uczuć bywa upokorzenie. Ursus pomyślał:
— Zmarnowałem moją całą wymowę.
Poczem, zwykłym porządkiem w takich razach, począł łajać sam siebie: