łez co niemiara. Przepełnienie, w którego ślad powolny weszło kropla po kropli i boleść po boleści całe czyjeś istnienie, nie wyczerpuje się tak łatwo w jednej chwili. To też Ursus długo bardzo zanosił się łkaniem.
Pierwsze łzy to jakby otwarcie wolnego ujścia. Ursus płakał nad Gwynplainem, nad Deą, nad samym sobą, nad Hornem. Płakał, jak dziecko. Płakał, jak starzec.
Płakał za wszystko, z czego się śmiał kiedy w życiu. Płacił zaległości. Człowiecze prawo do łez nie ulega przedawnieniu.
Coprawda, zmarły, którego pochowano, był to Hardquanonne, ale Ursus o tem nie wiedział.
Tak upłynęło kilka godzin.
Dnieć poczęło. Bladawa szata poranku, zlekka cieniami sfałdowana, powoli ponad jarmarcznym rynkiem się rozwlekała. Nareszcie pierwsze blaski wschodniej zorzy zrumieniły szczyty Tadcasteru. Gospodarz zajazdu dotąd się nawet i spać nie kładł; tak to jeden i ten sam wypadek niejedną za sobą pociąga bezsenność.
Wydarzenia przykre na wszystkie się rozpryskują strony. Rzuć kamień w wodę, a nie potrafisz policzyć kręgów, które on zdziała.
Gospodarz zajazdu cały swój animusz utracił. Nie jest to jednak przyjemnie mieć podobne zajście w swoim domu. Więc niespokojny mocno i smutne przewidując następstwa, dumał. Gorzko nawet żałować poczynał, że przyjął do swej gospody „podobnych ludzi“. — Gdyby był przewidział! — Skończy się na tem, że go jeszcze nabawią czego niedobrego.
— Jakby tu się ich pozbyć? Bardzo trudno. Obie strony dobrowolnie układ podpisały, a daleko jeszcze do zastrzeżonego w nim kresu. Gdyby ich djabli jakimbądź sposobem porwać chcieli!
Nagle zakołatał ktoś do drzwi Tadcasteru w sposób nielada znaczący. Jakość stuknięcia odpowiada hierarchji społecznej.
Nie było to butne stukanie magnata, ale nader śmiałe wezwanie do otwarcia widocznie urzędowej osoby.
Gospodarz, dreszczem przejęty, uchylił okienka.
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/187
Ta strona została przepisana.