Gospodarz się uśmiechnął i rzekł do Ursusa:
— Panie Ursusie, możesz przecie sprzedać swoją landarę.
Ursus na niego popatrzał.
— Przecież chciano kupić od was?
— Co takiego?
— No, powóz. Także i oba konie. Także i dwie Cyganki.
— Któż to taki? — spytał Ursus.
— Przecież właściciel sąsiedniego cyrku.
Ursus sobie przypomniał.
— A, prawda.
Nicless zwrócił się do urzędnika straży bezpieczeństwa.
— Proszę wielmożnego pana, targ u dziś jeszcze dobić będzie można. Właśnie właściciel cyrku, tu obok stojącego, życzy sobie kupić wielki powóz i dwa konie.
— Czy wiesz, kochanie — rzekł urzędnik straży — że ten twój właściciel cyrku ma sobie rozum nielada. Powóz i konie właśnie mu się nadzwyczajnie przydadzą. Bo i on także się stąd wyniesie. Plebani bowiem parafji Southwarku mocno się uskarżają na rozwiązłe hałasy Tarrinzeau-Fieldu. Szeryf wydał już nawet w tym względzie rozporządzenia. Do wieczora nie będzie tu ani jednej hecy na tym placu. Dosyć już nareszcie tego zgorszenia. Wielce szanowny pan, który tu raczy być obecnym...
Tu przerwał sobie ukłonem w stronę Barkilphedra, na co ów wzajemną odpowiedział grzecznością.
— Otóż ten przezacny pan, który tu raczy być obecnym, właśnie tej nocy przybył z Windsoru. Przynosi on rozkazy. Jej Królewska Mość wyraźnie powiedziała: — Potrzeba to wszystko uprzątnąć do czysta.
Ursus w długiem swojem nocnem dumaniu, nad niejednem zastanowił się był zapytaniem. Koniec końcem, widział on tylko trumnę. Ale czyż koniecznie Gwynplaine leżeć miał w tej trumnie? Mógł był sobie na świecie umrzeć jeszcze ktoś inny. Trumną nie jest jeszcze koniecznie ten a nie inny nieboszczyk. Że w czas jakiś po przytrzymaniu Gwynplaina odbył się jakiś pogrzeb, to jeszcze nie dowodziło niczego. Post hoc, non propter hoc. — Ursus począł tedy mieć niejakie powątpiewanie. Nadzieja pływa wierzchem i płonie ponad rozpaczą, niby olej skalny
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/192
Ta strona została przepisana.