Ursusa. Dwa podobne jednego i tegoż samego dnia przytrzymania mogły bardzo zaszkodzić dobrej sławie zakładu; goście bowiem szynkowniani niezbyt lubią być niepokojeni przez policję. Uznał tedy za stosowne wdać się w tę rzecz w sposób należycie uniżony, a jednak szlachetny. Zwrócił tedy ku dowódcy straży uśmiechnięte oblicze, na którem zaufanie kojarzyło się z czcią głęboką.
— Wielmożny panie, pozwolę sobie przedstawić waszej łaskawości, że przezacni ci panowie niekoniecznie tu są potrzebni, skoro wilk ma być z Anglji wygnany, a tak zwany Ursus nie stawia najmniejszego oporu; skąd też i rozkazy Waszej Cześci najdokładniej są wykonane. Upraszam wziąć pod uwagę, że godne poszanowania czyny urzędników policyjnych, tak niezbędne dla dobra państwa, przynoszą jednak niejaką krzywdę zakładowi; bowiem ten w obecnej sprawie najzupełniej nic nie jest winien. Z uprzątnięciem, stosownie do życzenia Najjaśniejszej Pani, hecarzy Green-Boxu, nie widzę tu już więcej nikogo winnego, gdyż nie przypuszczam, ażeby ślepa dziewczyna i dwie Cyganki mogły cobądź przeciw władzy przeskrobać; zaczem upraszam Waszą Cześć, abyś raczył skrócić swoje wspaniałe odwiedziny, a zarazem odprawić tych zacnych panów, którzy tu weszli. Ci bowiem nie mają nic do czynienia w moim domu, i jeśli mi Wasza Cześć pozwoli dowieść prawdy mego twierdzenia, za pomocą uniżonych słów kilku wykażę całą zbyteczność znajdowania się tu tych zacnych panów, pytając Waszej Cześci: ponieważ tak zwany Ursus poddaje się konieczności i odjeżdża, jak mu kazano, kogoż tu oni mają zabrać ze sobą jeszcze?
— Właśnie ciebie — rzekł na to urzędnik.
Niepodobna jest rozprawiać z pchnięciem szpady, która cię na wylot przeszywa. To też Nicless, usłyszawszy te wyrazy, skamieniały, pochylił się tylko i osunął na stół, czy ławkę, czy cokolwiek innego, co mu się znalazło pod ręką.
Wtem urzędnik tak głos wytężył, że nawet gdyby był kto na rynku w tej chwili, najdokładniejby usłyszał:
— Mości Niklessie Plumptre, właścicielu niniejszej szynkowni! Teraz z waćpanem załatwimy tu rachunek. Ten kuglarz i ten jego wilk są to dwaj włóczęgi, którzy
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/195
Ta strona została przepisana.