— Kocham cię nietylko dlatego, żeś do stworzenia boskiego niepodobny, ale także dlatego, żeś nikczemny. Kocham w tobie zarazem poczwarę i pajaca. Wierz mi, kochanek jak ty: upokarzany, oklaskiwany, pocieszny, szkaradny, ohydny, wystawiany codzień na pośmiewisko u tego pręgierza, który teatrem się zowie, kochanek taki smak ma dla mnie przedziwny. To tak, jakby kto kosztował zakazanego owocu otchłani. Kochanek upadlający cóż za rzecz wytworna! Zatopić zęby nie w rajskiem jabłku, ale w piekielnem, oto co mię kusi! Oto od czegom ja Ewa! Ewa niezgłębionych przepaści. Jakkolwiek o tem nie wiesz, jesteś zapewne szatanem. Jam też zawsze wyczekiwała podobnego do ciebie wcielenia zmory. Sprężyny twojego życia król ciemności zapewne w złośliwych rękach trzyma. Odblaskiem być musisz zgrzytającego piekielnego śmiechu. Panem jesteś, na któregom właśnie czekała. Bo mi tylko wystarczyć może miłość, jaką niegdyś płonęły Medee i Kanidje. Pewna byłam, że mi się nareszcie nastręczy jedna z tych niesłychanych przygód nocnych. Jesteś tem, czego właśnie sobie życzyłam. Mówię ci tysiące rzeczy, których zapewne nie rozumiesz. Gwynplainie, niczyją nigdy nie byłam, oddaję ci się czysta, jako płonące zarzewie. Być może, że mi nie wierzysz: ale gdybyś wiedział, jak mi to jest obojętne!
Słowa te miały tłumny bezład wulkanicznego wybuchu. Gdyby kto przekłuć zdołał bok Etny, mógłby sobie zrobić pojęcie podobnego wytrysku płomieni.
Gwynplaine wyjąkał:
— Ależ pani...
Położyła mu rękę na ustach.
— Cicho bądź! Ja na ciebie patrzę. Słuchaj mnie. Jam zarazem niepokalana i rozpasana. Jestem niby westalką-bachantką. Niczyją nigdy nie byłam, i mogłabym być Pytją w Delfach, i mieć pod moją stopą nagą trójnóg bronzowy, zasłany skórą Pytana, na którym łokciami wsparci kapłani pytania szepczą niewidzialnemu bogu. Serce moje jest z głazu, ale podobne zarazem do tych tajemniczych kamieni, które morze wytacza pod stopy skały Huntly Nabb, przy ujściu Theessy, i które rozbiwszy młotem, węża znajdziesz w środku. Otóż wąż ten to moja
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/222
Ta strona została przepisana.