Bugryksa, straszydła o ośmiu pletwowatych dłoniach. Jeślim księżniczką, to Marja Stuart miała swojego Rizzia. Na trzy piękności trzech potworów. Jam większa od tych wszystkich kobiet, boś ty od ich kochanków większą jeszcze poczwarą. Gwynplainie, myśmy dla siebie stworzeni. Tyś nazewnątrz, jam wewnętrznie potworą. Stąd moja cała miłość. Kaprys, dobrze. Ale czem jest huragan? Kaprysem. Jest między nami gwiaździste jakieś powinowactwo; obojeśmy dzieci nocy, ty twarzą, ja umysłem. Ty mnie niejako odtwarzasz. Ukazujesz się, i oto dusza moja ku tobie idzie. Dotąd ja jej nie znałam. Zdumiewająca jest ona. Zjawienie się twoje wywołuje hydrę ze mnie, bogini. Ty mnie uczysz prawdziwej mojej natury. Ty mnie prowadzisz do odkrycia samej siebie. Patrz, jak jestem do ciebie podobna. Spoglądaj we mnie, jakby w zwierciadło. Twarz twoja mojej duszy jest obrazem. Nie wiedziałam, żem do tego stopnia przerażająca. Ha, ha! Ja także jestem potworą. O Gwynplainie, jakąż ty mi jesteś rozrywką!
Tu w dziwny sposób roześmiała się po dziecięcemu, pochyliła mu się do ucha i szepnęła:
— Chcesz ty widzieć kobietę oszalałą? To ja.
Wzrok jej wpijał się w Gwynplaina. Wzrok bywa odurzającym napojem. Suknia jej groźnie się przesuwała. Ślepe i zwierzęce uniesienie ogarniało Gwynplaina. Zachwyt to był niemal bliski konania. Podczas gdy ta kobieta mówiła, czuł, jakby go obryzgiwały płomienie. Nie miał siły wyrzec słowa. Ona zaś co chwila sobie przerywała i, co chwila wpatrując się w niego: — O cóż to za potwora! — mruczała. Zdawała się być opętaną.
Naraz pochwyciła go za ręce.
— Gwynplainie, jam pałac, ty zaś ulica. Stańmy obok siebie. O, jakżem szczęśliwa, jużem upadła! Radabym, żeby cały świat wiedział, do jakiego stopnia jestem znikczemniała. Tem mocniejby jeszcze na twarz padano przede mną, gdyż im co jest więcej pogardy godnego, tem chętniej przed tem człowiek pełza. Taki to jest ten nasz rodzaj ludzki. Wróg, ale uniżony; smok, ale zarazem robak nędzny. O, jam jest rozpasana, jak bogowie Olimpu! Umiem też działać, jak królowa! Któż była
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/224
Ta strona została przepisana.