Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/227

Ta strona została przepisana.

amorka; skrzydła łagodnej niebiańskiej istotki krwawią między temi dzikiemi i uśmiechniętemi zębami.
Czy Gwynplaine kochał tę kobietę? Czy, jak kula ziemska, i człowiek posiada także dwa bieguny? Jesteśmyż także czemś wirującem na nieporuszonej osi, gwiazdą zdaleka, bryłą błota zbliska, po której przesuwają się naprzemian dzień z nocą? Maż i serce dwie strony: jedną, która kocha w świetle, drugą, która miłuje w ciemnościach? Tu kobieta-promień, tam znów kobieta-kałuża. Niezbędnym jest anioł. Więc czyżby podobna, żeby i szatan był potrzebny? Posiadaż i dusza skrzydła nietoperze Wydzwaniaż dla wszystkich zmroku godzina? Jestże wina nieodłączną częścią konieczności naszego przeznaczenia? Wrodzone nam złe musimyż nieodwołalnie wraz ze wszystkiem przyjmować za nasze? Błąd jestże długiem do spłacenia? W zapytaniach tych wszystkich tkwi głęboka groza! A przecież mówi nam głos jakiś, że zbrodnią jest być słabym. Niewypowiedziany zamęt miotał duszą Gwynplaina. Ciała dreszcze, życie, trwoga, rozkosz, bezwładne upojenie i cały ogrom wstydu, jaki duma w sobie mieści. Skłoniż się się on ku upadkowi?
Jozyana powtórzyła: — Kocham cię!
I, rozszalała, przycisnęła go do piersi.
Gwynplaine odchodził od zmysłów.
Naraz tuż obok nich zadrżał srebrny głos dzwonka. Był to ów tajemniczy przyrząd we wgłębieniu ściany. Jozyana niecierpliwie odwróciła głowę i rzekła:
— Czegóż ona znowu chce?
Wtem nagle, z szelestem czegoś wykręcającego się na osi, rozwarła się skrytka srebrna, zdobna królewską koroną. Ukazało się tam wnętrze, wybite błękitnym aksamitem, a wpośród niego list na złotej tacy. List ten wydawał się bardzo gruby, położony zaś w górę pieczątką, która również posiadała odblaski złotawe. Dzwonek ciągle dalej dźwięczał. Skrytka przytykała niemal do miejsca, na którem oboje siedzieli. Księżniczka, jedną ręką obejmując szyję Gwynplaina, drugą wzięła list z tacy i odepchnęła kołowrotek. Ten się przymknął natychmiast i jednocześnie dzwonek także zamilkł. Jozyana słaniała pie-