mowanych złotem u ramion, oraz kapeluszami o białych piórach na głowach. Przez te rozwarte z przodu ich szaty widać było pod spodem sute jedwabne ubranie i rękojeści ich szpad.
Poza nimi stał nieruchomy człowiek, ubrany całkiem w czarną morę, trzymający w ręku wielką złotą maczugę, mającą na szczycie lwa ukoronowanego. Był to strażnik maczugi Izby parów. Lew bowiem jest ich godłem. „A lwy są to baronowie i parowie“ — tak powiada pisana kronika Bertranda Duguesclin.
Tu wielki herold, ukazując Gwynplainowi dwóch dostojników w aksamitnych szatach, szepnął mu do ucha:
— Milordzie, ci, co tam stoją, są tobie równi. Oddasz im ukłon zupełnie tak, jak oni go tobie zrobią. Są to dwaj baronowie, wyznaczeni ci być chrzestnymi przez lorda kanclerza. Bardzo są starzy i prawie już niewidomi. Oni to mają cię wprowadzić do Izby lordów. Pierwszym z nich jest Karol Mildmay, lord Fitzwalter, szósty z rzędu pan na ławie baronów; drugim zaś — Augustus Arundel, lord Arundel de Trerice, trzydziesty ósmy baron z rzędu.
Poczem, zbliżywszy się krokiem ku dwom starom, rzekł głosem donośnym:
— Fermain Clancharlie, baron Clancharlie, baron Hunkerville, margrabia Corleone w Sycylji, pozdrawia Wasze Dostojności.
Tu dwaj lordowie unieśli swoje kapelusze ponad głową, na całą ręki długość, poczem znowu je włożyli. Gwynplaine zupełnie w ten sam sposób ukłon im oddał.
Orszak szedł dalej tymże samym porządkiem.
Tylko że człowiek, niosący maczugę, umieścił się przed Gwynplainem, dwaj zaś lordowie po dwóch jego bokach. Z tych lord Arundel, idący po lewej stronie, jako starszy, wyglądał mocno zgrzybiały. Umarł w rok potem, zostawiając swojemu małoletniemu wnukowi Johnowi parostwo, które miało zresztą wygasnąć w 1768.
Tak idąc, wyszli nareszcie z malowanej komnaty i zapuścili się w długą galerję, na pilastrach wspartą, kędy dwoma rzędami po obu stronach stali naprzemian halabardnicy angielscy i szkoccy.
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/243
Ta strona została przepisana.