książę Beaufort; Beauclerk, książę Saint-Albans; Pawlett, książę Bolton; Osborne, książę Leeds; Wriothesley. Russel, książę Bedford mający za zawołanie wojenne i za dewizę: Ché sara sara, co oznacza zgodzenie się na wszelkie wypadki; Sheffield, książę Buckingham; Manuers, książę Rutland, i inni. Z książąt nie było tam ani Howarda, ani Talbota, jako będących katolikami; nieobecny też był Churchill, książę Marlbrough, ów sławny Marlbrough ze znanej śpiewki, który właśnie naonczas w najlepsze z Francją wojował. Nie było w tedy książąt szkockich; Queensherry, Montrose i Roxbughe zostali przyjęci dopiero w 1707.
Naraz w sali zrobiło się nader jasno. Weszło powiem czterech posługaczy Izby, niosąc po jednym ogromnym, płonącym mnóstwem świec, świeczniku, które też ustawili zaraz po dwu bokach tronu. Oświetlone w ten sposób krzesło królewskie wystąpiło wtedy z ciemności w sposób niemal olśniewający szkarłatem. Niezajęte, a jednak przejmujące poszanowaniem. Gdyby królowa była w środku nie dodałaby więcej majestatu.
Wtem wszedł odźwierny z Czarnym Prętem w ręku i rzekł:
— Jaś nie oświeceni delegaci Jej Królewskiej Mości.
Na te wyrazy, cały gwar ucichł.
Jednocześnie w wielkich drzwiach na dwie strony otwartych ukazał się pisarz w peruce i w todze, niosący na poduszce haftowanej w lilje leżących kilka pergaminów. Były to bille. U każdego na sznurze jedwabnym wisiała gałka z pieczęcią. Stąd nazwa billu w Anglji a bulli w Rzymie. Gałki takie ze złota bywały.
Tuż poza pisarzem szło trzech dostojników w ubiorach parów i w kapeluszach z piórami na głowach. Byli to trzej królewscy delegaci: lord wielki podskarbi Anglji, Godolphin, lord prezes Wielkiej Rady, Pembroke, oraz kanclerz prywatnej pieczęci, Newcastle.