Szli jeden za drugim, w porządku godności nie zaś tytułów, Godolphin na czele, Newcastle zaś ostatni, chociaż książę. Przystąpili do ławy przed tronem, oddali ukłon krzesłu królewskiemu, zdjęli i włożyli zpowrotem kapelusze, poczem zasiedli.
Lord kanclerz rzekł do woźnego od Czarnego Pręta:
— Zawezwać przed zaporę przedstawicieli gmin.
Woźny wyszedł. Tylko co przybyły pisarz Izby lordów złożył na stole w czworoboku pomiędzy wańtuchami poduszkę z billami. Chwilę trwała przerwa. Tymczasem dwaj posługacze postawili przed zaporą ławę, wzniesioną na trzech stopniach. Wybita ona była aksamitem szkarłatnym, w którym jaśniały lilje, nabijane złotemi ćwieczkami.
A wtem drzwi wielkie znowu się rozwarły, i głos jakiś zawołał:
— Wierne gminy państw Anglji!
Był to woźny od Czarnego Pręta, oznajmiający przybycie drugiej części parlamentu.
Wtedy wszyscy lordowie nakryli głowy.
Tu ukazali się członkowie Izby gmin, mający na czele; swego mówcę, wszyscy z odkrytemi głowami. Zatrzymali się tuż przed zaporą. Ubrani byli po cywilnemu, po większej części czarno, ze szpadami u boku.
Mówca, którym był wielce szanowny Jan Smyth, esquire, deputowany z miasteczka Andover, wstąpił na ławę, stojącą w środku zapory. Miał na sobie długą opończę z czarnego atłasu z szerokiemi rękawami, wyszywanemi na rozcięciach potrzebami złotemi. Był niemniej od lorda kanclerza poważny, co do szlachetności zaś ruchów o wiele mu nie dorównywał.
Wszyscy ci przybyli oczekiwali stojący i z odkrytą głową wobec parów, siedzących w kapeluszach. Odznaczali się w Izbie Gmin: naczelnik sądu w Chester, Józef Jekyll, trzej woźni trybunalscy Jej Królewskiej Mości, Hooper, Powys i Parker, James Montagu, główmy prokurator, i generalny altorney, Szymon Harcourt. Z wyjątkiem kilku baronetów, zwyczajnej szlachty, oraz dziesięciu lordów z łaskawości (Hartington, Windsor, Woodstock, Mordaunt, Gremby, Scudamore, Fitz-Harding,
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/277
Ta strona została przepisana.