Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/278

Ta strona została przepisana.

Hyde i Burkeley), w części parowskich synów, w części dziedziców, wszyscy zresztą należeli tam do ludu. Rodzaj cichego, ponurego tłumu.
Kiedy się nareszcie uspokoił szmer, wywołany ich przybyciem, odźwierny od Czarnego Pręta, u drzwi stojąc, zawołał:
— Słuchajcie!
Poczem niezwłocznie podniósł się ze swego miejsca pisarz koronny. Wziął on, rozwinął i czytać począł najpierwszy z pergaminów, złożonych na poduszce. Było to pismo królowej, mianujące jako przedstawicieli jej w parlamencie, z władzą dawania sankcji billom, trzech delegatów, a mianowicie;
Tu czytający podniósł głos:
— Sydney, hrabia Godolphin.
Co wymawiając, skłonił się lordowi Godolphinowi. Ten zaś uniósł kapelusza.
Pisarz mówił dalej:
— Tomasz Herbert, hrabia Pembroke i Montgomery.
Tu znów się skłonił lordowi Pembroke. Ten dotknął ręką kapelusza.
Pisarz mówił dalej:
— Jan Hollis, książę Newcastle.
Ten zaś kiwnął głową.
Zaczem pisarz koronny usiadł. Z kolei podniósł się pisarz parlamentu. Jednocześnie pomocnik jego, dotąd klęczący, wstał i stanął za nim. Obydwaj twarzą byli zwróceni ku tronowi, plecami zaś do przedstawicieli gmin.
Na poduszce znajdowało się pięć billów. Poprzednio już uchwalone przez Izbę gmin, zatwierdzone zaś przez lordów, obecnie oczekiwały tylko sankcji królewskiej.
Pisarz parlamentu przeczytał naprzód pierwszy bill. Była to uchwała Izby gmin, przeznaczająca z funduszów skarbowych na przyozdobienia rezydencji królewskiej w Hampton-Court ogółem miljon funtów szterlingów.
Po ukończeniu czytania pisarz głęboko skłonił się przed tronem. Pomocnik jego powtórzył ten ukłon, ale głębiej jeszcze nierównie, poczem napół zwracając głowę ku przedstawicielom gmin, rzekł: