Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/28

Ta strona została przepisana.

— Co za szkoda, że to nie lord! Tożby był dopiero hultaj co się zowie!
Z tem wszystkiem, jakkolwiek w zajeździe osiadłszy, mieszkańcy Green-Boxu ani na jotę nie zmienili nic w swoich nawyknieniach i, jak wprzódy, trzymali się na uboczu. Z wyjątkiem kilku słów, wymienionych kiedy niekiedy z karczmarzem, nie zadawali się zresztą z nikim z przychodniów, po dawnemu żyjąc tylko między sobą.
Od czasu przybycia do Southwarku Gwynplaine powziął był zwyczaj, po ukończeniu dziennej roboty, kiedy się już wszyscy spać pokładli, około północy, wychodzić nieco dla użycia świeżego powietrza na rynek. Jakieś nieokreślone popędy, istniejące w duszy, popychają niekiedy człowieka do tych nocnych przechadzek, którym tylko gwiazdy towarzyszą; młodość jest pewnym rodzajem tajemniczego wyczekiwania; to tłomaczy, dlaczego tak chętnie w tym wieku lubimy się bez wytkniętego celu wałęsać po nocy. W porze tej rynek najzupełniej już bywał opróżniony, i zaledwie tu i owdzie kołatał się, zataczając pośród sennej pomroki, jaki pijak zapóźniony; zamykały się już wejścia opustoszałych szynkowni, nawet gospoda Tadcasteru zdawała się przymykać oczy, zaledwie z kąta gdzieś mrugając ostatnią świeczką, przy której drzemał błogo ostatni z gości. Światłość ta zaledwie dawała się rozróżnić w ciemności poprzez ziewające drzwi szynkowni i tylko Gwynplaine jeden, zadumany, rad z siebie, rozmarzony, nie zdając sobie nawet sprawy z uczucia szczęścia, jakie mu przepełniało serce, przechadzał się jeszcze tam i owdzie, korzystając z chwili wypoczynku. O czemże myślał wtedy? O Dei, o niczem, o wszystkiem, o niezmierzonych głębiach. Niebardzo się oddalał od zajazdu, przytrzymywany niby na nici niewidzialnej myślą o Dei. Odejść o kilka kroków od niej już i tak niemałą było dla niego rzeczą.
Poczem wracał i, znajdując wszystko w głębokim śnie pogrążone, uspokojony, sam się do snu zabierał.

ROZDZIAŁ CZWARTY
Sprzeczności bratają się z sobą w nienawiści.

Powodzenie nienazbyt się podoba, zwłaszcza tym, dla których się stało porażką. Rzeczywiście rzadko się