— Ha, ha! Nie dziwię się wcale — odpowiedział pytający. — Kto ma twarz podobną...
Kiedy się tłum rozpierzcha — a zebrania podobne tłumem także są — niech kto spróbuje znów go sprowadzić w kupę. Wymowa jest wędzidłem; jeśli to wędzidło pęknie, ogół wtedy na kieł bierze i dopóty wierzga, dopóki ze strzemion mówcy nie wysadzi. Ogół słuchaczy nienawidzi mówcy. Nikt na to dosyć nie zwraca uwagi. Ściągać cugle zdaje się w takim razie jedyną ucieczką, a właśnie żadną nie jest. A przecież każdy mówca tem się zwykł ratować. Zachowawcze to niby przeczucie. Zrobił i Gwynplaine tę próbę.
Chwilę popatrzał na tych śmiejących się ludzi.
— A więc. — zawołał — naigrawajcie się z nędzy! Milczeć, parowie Anglji! Sędziowie, obrony wysłuchajcie. O, błagam was, litość miejcie. Litość nad kim? Litość nad wami. Kto jest w niebezpieczeństwie? Wy sami. Czyż nie widzicie, że jesteście na wadze i że na jednej szali jest wasza potęga a na drugiej wasza odpowiedzialność? Bóg was waży. Oh! Śmiać się przestańcie. Raczej zastanowić się chciejcie. To wahanie się wagi bożej, to drżenie sumienia. Nie jesteście źli. Jesteście ludźmi, jak inni; ani lepszymi, ani gorszymi. Myślicie, że jesteście bogaci, a jeśli jutro będziecie chorzy, zobaczycie jak drży w gorączce wasza boskość. Jedniśmy warci drugich. Zwracam się ku popędom uczciwym, bo się tu znajdują; zwracam się ku podniosłym umysłom, bo i tych tu nie braknie; zwracam się ku szlachetnym duszom, bo i tych tu pod dostatkiem. Jesteście ojcami, synami lub braćmi, zatem doznawać musicie wzruszeń serca. Kto z was dzisiejszego poranku zbudzenie się swojego dziecięcia oglądał, koniecznie dobrym być musi. Wszystkie serca są sobie równe; a ludzkość nie czem innem jest jak sercem. Między uciskającymi a uciskanymi różnica polega tylko na miejscu, w którem się znajdują. Nogi wasze stąpają po głowach, to nie wasza wina. To wina społecznej wieży Babel. Poroniona budowla, cała w nawiasach. Jedno piętro przygniata drugie. Posłuchajcie mnie; ja wam wszystko opowiem. O, ponieważ potężni jesteście, bądźcie
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/288
Ta strona została przepisana.