Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/297

Ta strona została przepisana.

widniała wielka uciecha homerycka, w tym wirze klaskań w dłonie, tupań i okrzyków, w tem błazeńskiem szaleństwie, którego był środkiem, w tym wspaniałym wylewie śmiechu, pośród tej wesołości olbrzymiej, miał w sobie grób. Skończyło się. Nie mógł już opanować ani swojej twarzy, która go zdradzała, ani swoich słuchaczy, którzy mu wymyślali.
Nigdy wieczne prawo fatalne, groteskowość związana ze wzniosłością, śmiech odbijający ryk, parodja w objęciach rozpaczy, sprzeczność między tem czem się jest a tem czem się być wydaje, nie wybuchły z większą grozą. Nigdy bardziej złowrogie światło nie rozjaśniło głębokiej nocy ludzkiej.
Gwynplaine świadkiem był stanowczego rozbicia całej treści swego przeznaczenia jednym wybuchem śmiechu. Nie było już na to najmniejszej rady. Można się podnieść z upadku, ale, nigdy ze zmiażdżenia. A właśnie wszechpotężne wyśmianie na drobny proch go rozbijało. Nic już odtąd możebnem nie było. Wszystko od otoczenia zależy. Co niegdyś zwycięstwem się stawało W Green-Boxie, w Izbie lordów upadkiem tylko było i klęską ostateczną. To, co tam zwało się oklaskiem, tu na potępienie wychodziło. Czuł w tej chwili niejako odwrotną stronę swojej maski. Z jednej strony tej maski była życzliwość ludu przyjmującego Gwynplaina; z drugiej nienawiść możnych, odrzucających lorda Fermaina Clancharlie. Z jednej strony przyciąganie, z drugiej odpychanie, obie siły sprowadzające go w ciemność. Czuł się jakby napadniętym ztyłu. Los ma zdradzieckie ciosy. Wszystko się później wytłomaczy, ale tymczasem, przeznaczenie jest pułapką i człowiek wpada w potrzask. Myślał, że się wznosi, witał go ten śmiech, — apoteozy mają grobowe zakończenie. Wytrzeźwię — smutneż to jest słowo! Wieszcza mądrość z upojenia urasta. Gwynplaine; spowity zewsząd w tej okrutnej wesołością swoją nawałnicy, dumał posępnie.
Szaleństwo śmiechu prąd to niepowstrzymany. W zebraniu, wesołością porwanem, niema już kierowniczej igły magnesowej. Nikt tam już nie wiedział, ani dokąd idzie, ani co czyni. Nie pozostawało nic innego, tylko zakończyć posiedzenie.